CZY POLSKI MONARCHA
RZECZYWIŚCIE BYŁ OJCEM
KRZYSZTOFA KOLUMBA?
Właśnie, czy istnieje prawdopodobieństwo że sławny odkrywca Ameryki - Krzysztof Kolumb, był synem polskiego monarchy - Władysława III Jagiellończyka, który oficjalnie miał zginąć w bitwie z Turkami pod Warną w 1444 r.? Oczywiście współcześni historycy kwestionują tę możliwość, jednak nie uwzględniają oni bardzo wielu przesłanek, które w jasny i otwarty sposób sugerują takie właśnie pokrewieństwo. Co prawda młody król, prowadząc swą szarżę na oddziały tureckie, został przez nich otoczony i... następnie wszelki ślad po nim zaginął. Rycerstwo, widząc że zabrakło króla, zaczęło się cofać a ów odwrót szybko zamienił się w paniczną ucieczkę, która przypieczętowała obraz klęski warneńskiej. Jednak na pobojowisku, wśród stosów poległych rycerzy, nie odnaleziono ciała młodego - zaledwie przecież dwudziestoletniego - króla. Ciała nie odnaleźli ani Turcy (którzy skrupulatnie przetrząsnęli po bitwie całe pole walk), ani też dwaj rycerze polscy, wysłani pod Warnę przez królową-matkę Zofię Holszańską (Sonkę), którzy mieli albo przywieźć ciało poległego monarchy, albo też odnaleźć go żywego. Wrócili nie spełniwszy żadnego z tych poleceń. I przez to właśnie w Królestwie Polskim przez prawie trzy lata panowało bezkrólewie, gdyż oczekiwano że ów nieszczęsny król wreszcie się pojawi (a często zdarzało się tak, że zaginieni w bitwach, powracali potem do swych domostw po kilku miesiącach, a nawet kilku latach, jak na przykład stało się z jednym z synów sławnego rycerza Zawiszy Czarnego z Garbowa - Jana, który również brał udział w bitwie pod Warną i także tam zaginął. Jego brat zginął w tej bitwie i rodzina sądziła że Jana spotkał ten sam los, jednak powrócił on do domu po... dwóch latach tułaczki). Królowa Zofia nie dawała wiary w śmierć syna i wierzyła że w końcu powróci on do kraju. Co jakiś czas zresztą pojawiały się wieści że ktoś widział Władysława w Poznaniu, w Konstantynopolu, w Wenecji, w Albanii, na Wołoszczyźnie, w Siedmiogrodzie itd. Gdy informacje te docierały do kraju, w miastach bito w dzwony i urządzano iluminacje z okazji szczęśliwego powrotu króla. Ukazał się nawet łaciński epigramat mówiący o tym że: "Sprawiedliwy Władysław żyje" i że "króla znalezionego cudownie sprowadzić należy". Ostatecznie jednak pogodzono się w myślą o jego śmierci czego jednym z przejawów był łaciński poemat, zatytułowany: "Opłakujcie mnie Niebiosa", a efektem tego stał się wybór kolejnego monarchy, którym został, koronowany 25 czerwca 1447 r. młodszy brat zaginionego monarchy - Kazimierz IV Jagiellończyk.
Może nasuwać się pytanie, dlaczego Władysław - jeśli rzeczywiście przeżył bitwę - nie pragnął powrotu do kraju i zdecydował się na życie na emigracji pod zmienionym nazwiskiem? Dlaczego nie chciał spotkać się ze swą matką, z którą po raz ostatni widział się w Czorsztynie 23 kwietnia 1440 r., gdy wyruszał na Węgry, przyjąć tam - ofiarowaną mu przez węgierską szlachtę - koronę św. Stefana? Pytanie to oczywiście pozostaje bez odpowiedzi, jednak według mnie decydującym powodem takiej decyzji, był fakt ogromnego wstrząsu psychicznego, który już wcześniej determinował wiele działań młodego króla. Przejął on bowiem tron węgierski w wieku 16 lat i w tym czasie stał się już władcą trzech dużych, europejskich państw - Polski, Węgier i Litwy. Co prawda na Litwę wysłał w 1440 r. - jako swego namiestnika - młodszego brata Kazimierza (miał on wówczas prawie 13 lat), ale to on był zarówno królem Polski jak i wielkim księciem Litwy, a teraz również i dziedzicem korony Węgier. Na Litwie tamtejsi bojarzy wybrali jednak Kazimierza (29 czerwca 1440 r.) wielkim księciem, co było jawnym pogwałceniem zasad Unii polsko-litewskiej (i to zarówno tej pierwszej z 1385 r. jak i tej ostatniej z 1432 r.), mówiącej że Litwa miała zostać inkorporowana do Polski. W tym zaś momencie, gdy Kazimierz ogłoszony został wielkim księciem, sytuacja się zmieniła a Unia pomiędzy oboma państwami w zasadzie... przestała istnieć. Jednak ani Władysław, ani królowa-matka, ani też wszechpotężny biskup Zbigniew Oleśnicki, nie próbowali w jakikolwiek sposób podważać władzy Kazimierza nad Litwą (Zofia zapewne pragnęła wyniesienia młodszego syna, jako że starszy miał już w swym ręku dwie korony, a młodszy jeszcze nic. Więc gdy Kazimierz otrzymał z rak panów litewskich wielkoksiążęcą mitrę - Zofia z pewnością była duma z obu synów). Jednak prawdziwym powodem - według mnie - emigracji Władysława po klęsce warneńskiej, były jego wyrzuty sumienia za popełnione przez siebie grzechy.
Można by zapytać, jakie to grzechy mógł popełnić młody człowiek w wieku zaledwie 20 lat? Otóż wiadomym jest że król Władysław nie przejawiał zainteresowania płcią piękną i bardzo nudził się w otoczeniu kobiet. Natomiast preferował towarzystwo mężczyzn - rycerzy, dworzan czy paziów. Stąd istnieje (graniczące z pewnością) przeświadczenie że król był homoseksualistą. Jednak należy też wiedzieć - o czym się już nie mówi - że on sam bardzo cierpiał z tego powodu i często się spowiadał oraz prosił o rozgrzeszenie za "ciężki grzech sodomii". Owe zainteresowanie Władysława krucjatami antytureckimi (turecki kronikarz Saad el-dim pisał iż: "Król w upojeniu na wojska sułtana pędził"), również było pewnego rodzaju terapią, mającą na celu uzyskanie rozgrzeszenia za swoją orientację seksualną. To, z jakim zapałem rzucał się na wroga (a przecież nim doszło do owej klęski pod Warną, król w roku 1443 r. poprowadził całkiem udaną kampanię antyturecką, zakończoną nawet wyzwoleniem Sofii i planem marszu na Adrianopol - ówczesną główną siedzibę sułtana), świadczy o żywej determinacji w walce z pozbyciem się tego, czego zapewne nie pragnął, a katastrofa, jaką była dla niego klęska warneńska, musiała zostawić poważne ślady w jego psychice. Być może król uznał że klęska była karą boską za jego grzech sodomii i aby zmyć z siebie dawne życie, postanowił nie wracać już do kraju i zdecydował się żyć odtąd jako człowiek prywatny pod zmienionym nazwiskiem i z czystą kartą. Wciąż był przecież młody, mógł sobie ułożyć życie, ale musiał ostatecznie zerwać wszelkie więzy, łączące go z dawnym światem, również i z kochającą matką. I tak też zapewne (bowiem stuprocentowej pewności nie ma. Byłaby ona, gdyby porównano badanie DNA Jagiellonów z DNA rodziny Krzysztofa Kolumba, ale jak na razie polscy historycy się do tego nie palą) została zapoczątkowana niesamowita podróż Władysława po Europie (ponoć był nawet na Synaju w tamtejszym klasztorze św. Katarzyny, jako że to właśnie ją przyjął sobie za swoją patronkę), zakończoną ostatecznie małżeństwem z Senhoriną Annes - wywodzącą się z zamożnej, portugalskiej rodziny z Algerve (czy prosty syn genueńskiego kupca - za jakiego powszechnie uważa się Krzysztofa Kolumba - mógłby poślubić potem portugalską arystokratkę - Filipę Montez, której rodzina należała do rycerskiego zakonu Santiago de Espada?). Władysław - pod zmienionym nazwiskiem - osiadł w Portugalii, a następnie otrzymał do swej dyspozycji pałac Zarco na Maderze (ofiarowany mu przez króla Portugalii - Alfonsa V), gdzie zamieszkał wraz z żoną. Król Portugalii corocznie zaopatrywał go tam w żywność (przysyłając obładowane towarami okręty) oraz zapraszał na regularne spotkania na swym dworze w Lizbonie. Takich rzeczy nie robi się dla zwykłego przybysza z "obcych krain", nawet jeśli byłby on szlachcicem.
I właśnie w tym temacie pragnę zaprezentować wszelkie dowody (ostatecznym potwierdzeniem lub zaprzeczeniem tego, byłyby badania DNA) mówiące o emigracji Władysława po bitwie pod Warną (10 listopada 1444 r.) i osiedleniu się na Maderze, oraz o tym, że to właśnie ów polski monarcha był prawdziwym ojcem odkrywcy Ameryki - Krzysztofa Kolumba. Nim jednak do tego przejdę, to - biorąc pod uwagę że temat ten jest początkiem nowej serii - niestety będę zmuszony zrobić pewną retrospekcję początków dynastii z której wywodził się Władysław III, gdyż to właśnie na owe pokrewieństwo powoływali się potem potomkowie Kolumba, którzy w 1584 r. powiadomili króla Hiszpanii i Portugalii - Filipa II Habsburga, iż... pochodzą z rodu Jagiellonów. Jednak nie wyprzedzajmy faktów i zacznijmy całą tę opowieść od początku...
POCZĄTEK!
CZYLI KIM PAN JESTEŚ, PANIE JAGAL?
Cz. I
Nowa dynastia, jaka zapanowała w Królestwie Polskim w 1370 r. po śmierci ostatniego władcy z rodu Piastów - Kazimierza III Wielkiego, zwała się Andegawenami i wywodziła się korzeniami z zachodniej Francji (Andegawenii - jak sama mówi nazwa) i była to bardzo potężna dynastia, panująca w wielu krajach Europy (Jerozolima, Anglia, Francja, Neapol, Węgry). Tron w Polsce Andegawenowie przejęli zaś po bezpotomnej (brak męskich następców) śmierci króla Kazimierza III, który co prawda uwielbiał kobiety, lecz nie miał szczęścia do żon i żadna nie dała mu upragnionego syna-następcy. Pierwsza żona, litewska księżniczka Aldona (córka władcy Litwy, wielkiego księcia Giedymina), została mu poślubiona - jeszcze przed objęciem przez niego tronu - w 1325 r. Kazimierz miał wówczas 15 lat, Aldona (która została ochrzczona w Katedrze Wawelskiej w Krakowie 30 kwietnia i przyjęła imię Anna, a 16 października poślubiła następcę polskiego tronu) była zapewne młodsza od swego oblubieńca o ok. dwa lata. Małżeństwo to było czysto polityczne i miało zabezpieczyć dopiero co zjednoczoną Małopolskę i Wielkopolskę (oraz księstwo mazowieckie) przed łupieżczymi napadami Litwinów i jednocześnie zawrzeć sojusz wymierzony przeciwko potężnemu Zakonowi Krzyżackiemu. W wianie ślubnym Aldona-Anna wniosła swemu małżonkowi zwolnienie z litewskiej niewoli 24 000 jeńców polskich. Związek z Aldoną upływał Kazimierzowi szczęśliwie, gdyż już w rok po ślubie powiła ona pierwsze dziecko, córkę Elżbietę. Kazimierz jednak szybko znudził się swą młodą żoną i szukał radości w ramionach innych niewiast (co zostało mu prawie do końca życia, a złośliwi twierdzili że pobudował on tyle zamków w całym kraju tylko po to, aby umieszczać tam swe liczne kochanki, tworząc wręcz prawdziwe haremy).
Jego pożądanie do węgierskiej dwórki - Klary Zach, stało się następnie powodem ogromnego nieszczęścia, jakie spadło na tę dziewczynę i całą jej rodzinę. Romans ten miał miejsce w 1329 r. gdy Kazimierz został wysłany przez swego ojca - króla Władysława I Łokietka na dwór węgierski do Wyszehradu, w celu zawarcia wspólnego, anty-krzyżackiego sojuszu z Karolem I Robertem, którego żoną była starsza siostra Kazimierza - Elżbieta. To właśnie ona zapewne zorganizowała schadzkę brata ze swą dwórką, zamienionego w przelotny romans. Gdy Kazimierz opuszczał Węgry, Klara była już zapewne w ciąży i szybko też fakt ten musiał się wydać. Ojciec dziewczyny, Felicjan Zach, pod wpływem złości za takie upokorzenie jego rodziny, wpadł z mieczem (17 kwietnia 1330 r.) do sali jadalnej, gdzie posiłek spożywała królewska para i zamierzał oddać cios w kierunku królowej Elżbiety (uznając ją winną zorganizowania potajemnych schadzek jego córki z Kazimierzem), ale zasłonił ją własnym ciałem Karol Robert, na skutek czego został poważnie ranny w ramię, zaś przy drugim ciosie Zach odciął Elżbiecie cztery palce prawej dłoni (do końca życia nosiła potem rękawiczkę by to ukryć), ale niczego więcej dokonać nie zdążył, gdyż został zasieczony na miejscu przez króla i jego dworzan (którzy szybko przybiegli z odsieczą). Zach miał wielkie szczęście że zginął na miejscu, lecz jego rodzina miała zapłacić potworną cenę za ten nieprzemyślany atak. Skazano na śmierć wszystkich męskich przedstawicieli tego rodu (nawet dzieci) do trzeciego pokolenia, utracili oni też wszystkie swe posiadłości. Klara zaś została okaleczona w okropny sposób - obcięto jej bowiem dolną wargę, nos i wszystkie palce u rąk a także ogolono ją na łyso i tak obwożono w klatce - niczym dzikiego zwierza - na pośmiewisko po węgierskich miastach (kazano jej też krzyczeć, że to jest kara za podniesienie ręki na króla). Kazimierza jednak to już zupełnie nie obchodziło i zajęty był kolejnymi miłostkami.
A tymczasem Aldona-Anna była pod czujnym okiem królowej-matki Jadwigi, która nie przepadała za swą synową. Raziła ją jej swoboda, radość, chęć do gry na różnych instrumentach muzycznych czy tańca, co matka Kazimierza uważała za nieprzyzwoite i niegodne zachowanie dla młodej panny i przyszłej królowej. Gdy jednak w marcu 1333 r. zmarł Władysław Łokietek, na tron wstąpił Kazimierz III, lecz Jadwiga nie chciała dopuścić do koronacji Aldony, twierdząc że w kraju może być tylko jedna królowa i ona nią jest. Ostatecznie jednak, po namowach syna ustąpiła, usuwając się do klasztoru klarysek w Starym Sączu, gdzie przebywała już do swej śmierci w grudniu 1339 r.). Kazimierz i Aldona-Anna zostali koronowani 25 kwietnia 1333 r. Nowa królowa nie zrezygnowała jednak ze swych przyjemności, do których należała jazda konna, taniec, śpiew i gra na instrumentach (ponoć gdy wyjeżdżała na konną przejażdżkę, przed nią jechały wozy wypełnione bębnami, harfami, skrzypcami i innymi instrumentami przygrywającymi jej do taktu). W 1335 r. Aldona urodziła drugą córkę, której nadano imię Kunegunda (mawiano na nią Kundzia), a Kazimierz był coraz bardziej niecierpliwy, żądając by wreszcie dała mu syna. Król co prawda wolał odwiedzać swe nałożnice, niż dzielić łoże z królową, ale ostatecznie zaszła ona w ciążę po raz trzeci, lecz wówczas wydarzyła się tragedia. Królowa pośliznęła się na schodach i spadła w dół, mocno się raniąc. Zmarła w kilka dni później (tracąc również dziecko) - 25 maja 1339 r. W chwili śmierci miała prawie 28 lat.
Drugą żoną Kazimierza, została we wrześniu 1341 r. Adelajda, córka landgrafa Hesji - Henryka II Żelaznego - spokrewnionego z władcami Saksonii, Miśni i Turyngii. W chwili ślubu Adelajda miała lat 17, zaś Kazimierz 31. Jednak nim doszło do małżeństwa, to jak pisze Jan Długosz: "w tym czasie król jawnie i pokątnie żył z nałożnicami, których tłumy jak jakieś siedlisko sromoty porozmieszczał w Opocznie, Czchowie, Krzeszowie i wielu innych miejscowościach. Nic sobie nie robił ze zbawiennych upomnień i rad biskupów i panów". Nowa żona rozczarowała króla już na początku, nie była bowiem takiej urody, jak pierwotnie twierdzono, lecz mimo to małżeństwo musiało dojść do skutku (jej ród od strony matki był niezwykle płodny, więc istniało duże prawdopodobieństwo że Adelajda urodzi wreszcie upragnionego syna i następcę tronu). Adelajda wiedziała, że aby zdobyć uznanie męża, musi dać mu syna, gdyż nie mogła w inny sposób wywrzeć na nim wrażenia (Kazimierz pragnął żony młodej i urodziwej, a to czy potrafiła ona czytać i pisać i czy miała jakiekolwiek inne przymioty ducha - w ogóle go nie obchodziło). Kazimierz obsypywał więc swą nową małżonkę klejnotami i spełniał obowiązki męża w jej łożu, ale zaraz potem wychodził do nałożnic, twierdząc że Adelajda jest "zimna jak głaz". Ona starała się mu przypodobać, deklarowała mu o swym uczuciu i oddaniu, lecz na nic to się zdało, gdyż król chciał syna, a ona - pomimo wielokrotnych prób - wciąż nie mogła zajść w ciążę. Król topił smutki w ramionach kolejnych kobiet, a królowa cierpiała w milczeniu, płacząc po nocach i dopytując się o Kazimierza.
Wreszcie Kazimierz zaczął mieć dość ciągle smutnej i zapłakanej żony i postanowił się jej pozbyć. Nie mógł na nią patrzeć, nie mógł już jej słuchać a każdy pobyt przy niej powodował że Kazimierz tracił radość życia i stawał się nerwowy. W 1343 r. król umieścił swą żonę na zamku w Żarnowcu nad Pilicą, gdzie co prawda miała ona wszelkie wygody, ale żyła tam bez częstego kontaktu z mężem przez kolejne 13 lat. Adelajda próbowała się bronić, pisała listy do papieża Klemensa VI i swego ojca, landgrafa Hesji, prosząc ich by wpłynęli na Kazimierza, by ten pozwolił jej powrócić na Wawel. Ojciec jednak - który sam też zdradzał i upokarzał matkę Adelajdy Elżbietę - odsyłał jej w listach rady, aby była uległą żoną i całkowicie podporządkowała się woli męża, gdyż na powrót do Hesji nie ma co liczyć. Wreszcie zaczęła pisać listy do męża, aby jej przebaczył i aby ponownie spróbowali począć syna, jednak Kazimierz nie odpowiadał na te listy, spędzając czas z kolejnymi nałożnicami. Wreszcie, w 1356 r. będąc w Pradze, spotkał tam czeską mieszczkę o niezwykłej urodzie, która szybko wpadła mu w oko. Jednak kobieta ta - choć była niskiego stanu - odmówiła królowi zostania jego nałożnicą, póki ten jej nie poślubi. Nazywała się Krystyna Rokiczana i tak zakręciła w głowie królowi, że ten nachalnie zaczął pragnąć rozwodu. Wysyłał więc posłów do Żarnowca, którzy mieli zmusić królową do zgody na rozwód, ale ta w żadnym razie nie zamierzała dać się jeszcze bardziej upokorzyć i pozostawić swe królewskie łoże zwykłej mieszczce, które teraz miała zostać żoną króla (nie mogła być królową, gdyż nie była nawet szlachcianką, nie mówiąc już o tym że aby uzyskać tytuł królewski, powinna być księżniczką). Król ostatecznie zagroził, że jeśli Adelajda nie wyrazi zgody na rozwód, odbierze jej wszystko co posiada i będzie żyć w prawdziwej nędzy. Królowa jednak ponownie odmówiła udzielenia swej zgody na rozwód.
ENGLISH TRANSLATION
Ostatecznie sprawy zaszły na tyle daleko, że ojciec Adelajdy postanowił osobiście przybyć do Krakowa i rozmówić się z Kazimierzem, jednak niczego nie wskórał i król poślubił Krystynę Rokiczanę (nie mając jeszcze rozwodu z Adelajdą, czyli popełnił bigamię. Będzie to pierwsza, ale nie ostatnia bigamia w jego życiu). Opat z Tyńca (który udzielał Kazimierzowi małżeństwa), zapewne doskonale zdawał sobie sprawę że przyczynia się do bigamii, ale znał również dobrze los wikariusza Katedry krakowskiej - Marcina Baryczki, który (w 1349 r.) został na polecenia króla utopiony w Wiśle, gdyż sprzeciwiał się romansowi Kazimierza z jedną z dwórek - Cudką, żoną rycerza Niemierzy z Gołczy. Cudka urodziła Kazimierzowi trzech nieślubnych synów: Jana, Niemierzę i Pełkę. Romans trwał kilka lat i wkrótce król przerzucił swe chucie na inne damy. Po ślubie Kazimierza z Krystyną Rokiczaną (lipiec 1356 r.), Adelajda wyjechała z Żarnowca i powróciła do Hesji, gdzie jednak dalej słała listy do papieża, w których deklarowała że jest prawowitą królową, a król popełnił grzech bigamii, poza tym poślubił kobietę z niskiego stanu (co było dla Adelajdy dodatkowym upokorzeniem).
Niektórzy historycy uważają, że Krystyna była agentką cesarza rzymskiego i króla Czech - Karola IV Luksemburskiego (w listach do niego, pisanych już z Polski, obiecywała mu pomoc w nakłanianiu Kazimierza do planów cesarza), ale nie ma na to konkretnych dowodów. Krystyna zamieszkała na zamku w Łobzowie i choć poślubiła króla, to nie tylko że nie była uważana za królową, ale i za jego prawowitą żonę, a dworacy traktowali ją wciąż jak nałożnicę króla. Koniec tego związku był dosyć gwałtowny, gdyż Kazimierz nagle został poinformowany (przez jednego ze swoich pokojowców) że królowa tak naprawdę jest łysa i choruje na świerzb. Wydaje się to jednak nieco naciągane, jako że świerzb jest przecież chorobą skóry, przenoszoną przez kontakt fizyczny, więc król sypiając z Rokiczaną zapewne szybko by się go nabawił. Jednak kroniki milczą o tym aby Kazimierz zaraził się tą chorobą, zatem prawdopodobnie Krystyna (jeśli w ogóle prawdą jest iż cierpiała na świerzb) musiała nabawić się tego podczas dłuższej nieobecności króla w jej łożu. Kazimierz, gdy tylko dowiedział się o chorobie żony, kazał ją natychmiast oddalić z Wawelu (1357 r.), lecz jednocześnie pozwolił jej zamieszkać w Łobzowie. Odtąd nie traktował jej już jak swojej żony, a jedynie jak byłą nałożnicę. Krystyna w samotności cierpiała odtrącenie, podobnie jak wcześniej Adelajda.
ENGLISH TRANSLATION
Około 1357 r. król Kazimierz wdał się w romans ze słynącą z urody Żydówką - Esterą z Krakowa (zwaną też zdrobniale Esterką), która urodziła mu dwie (lub trzy) córki. Mówi się że to właśnie pod jej wpływem król przyznał Żydom autonomiczne prawo oraz wiele przywilejów, jednak to nieprawda, gdyż Kazimierz rozszerzył Statut Kaliski księcia wielkopolskiego - Bolesława Pobożnego z 1264 na cały kraj już w 1334 r. czyli ponad dwadzieścia lat wcześniej, nim poznał Esterę. W każdym razie ona również nie była w stanie dać królowi upragnionego następcy (zresztą nie mogłaby nawet, jako że nie była jego żoną), a Kazimierz wciąż przecież liczył że uda mu się spłodzić syna. W lutym 1365 r. poślubił więc (wciąż będąc mężem dwóch kobiet - Adelajdy i Krystyny, czyli w tym momencie popełniał już podwójną bigamię) córkę księcia z Żagania Henryka V Żelaznego - Jadwigę. W chwili ślubu dziewczyna miała ok. 17 lat, a Kazimierz 55. To ostatnie małżeństow było już szczęśliwe, król bowiem rzeczywiście pokochał ową młódkę i porzucił dla niej przygodne konktakty z nałożnicami. Urodziła mu ona jednak też trzy córki: Annę (1366 r.), Kunegundę (1367 r.) i Jadwigę (1369 r.). Lecz król wciąż ufał że uda się spłodzić syna, tym bardziej że Jadwiga Żagańska była młoda i mogła jeszcze powić wiele dzieci.
Niestety, Kazimierz już jednak tego nie doczekał, gdyż - choć cieszył się doskonałym zdrowiem, to jednak - we wrześniu 1370 r. udał się na polowanie i podczas gonitwy za jeleniem, spadł z konia i zranił się poważnie w lewą goleń. Było to otwarte złamanie, króla więc szybko przewieziono na Wawel, lecz tutaj wdała się gorączka (Kazimierz dodatkowo nie przestrzegał diety i nadużywał alkoholu) i infekcja, gdy do tego doszło jeszcze zapalenie płuc, stan króla był już beznadziejny i lekarze nie mogli nic zrobić. Kazimierz III Wielki, ów król bigamista, który niczym Henryk VIII zmieniał żony jak rękawiczki i pragnął spłodzić legalnego syna - zmarł na Wawelu w Krakowie 5 listopada 1370 r. w wieku 60 lat. Był jednym z największych polskich monarchów, który z rozbitego i podzielonego kraju, uczynił europejskie mocarstwo, które w czterdzieści lat po jego śmierci rozbiło w proch i w pył całą potęgę Zakonu Krzyżackiego - najpotężniejszej ówcześnie siły zbrojnej chrześcijańskiej Europy. Jednocześnie, co należy podkreślić - Kazmierz był pierwszym władcą, który zdecydowanie i konsekwentnie obrał kierunek ekspansji na Wschód, przyłączając Ruś Halicką z Lwowem, Podole, księstwa bełskie i włodzimierskie i nawiązując pierwszy historyczny sojusz z Litwą, kładąc podwaliny pod przyszłą potęgę Rzeczpospolitej Obojga (Trojga) Narodów. I za to jestem mu wdzięczny.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz