CZYLI DZIEJE EURAZJATYZMU
"- Z KIM GRANICZY ROSJA?
- ROSJA GRANICZY Z KIM CHCE!
- A Z KIM CHCE GRANICZYĆ ROSJA?
- Z NIKIM!"
Otóż to, w tych krótkich, żartobliwych słowach zamknięta jest cała logika Eurazjatyzmu, ideologii politycznej, której głównym orędownikiem w obecnych czasach w Rosji pozostaje niejaki pan Aleksandr Dugin. Aleksandr Dugin, człowiek o nieprzeciętnej inteligencji, profesor
Uniwersytetu Państwowego, w niczym nie przypomina rosyjskich
pokrzykiwaczy politycznych typu Władymira Żyrinowskiego czy Giennadija
Ziuganowa. Jest człowiekiem który konsekwentnie od początku lat 90-tych
wpaja swą wizję świata (która nie wiele różni się od
idei leninowskich, dążących do narzucenia całemu światu komunizmu). Choć
Dugin nie jest ani idealistą ani też piewcą określonej ideologii. Odnosi
się co prawda w swych pismach, do tradycji Związku Sowieckiego, ale jedynie na zasadzie
jego wizji mocarstwowej pozycji i wpływów jakie wówczas osiągnął, a nie
na zasadzie pochwały komunizmu jako systemu społeczno-politycznego
(czego dowodem jest, zerwanie przez Dugina współpracy z Partią
Narodowo-Radykalną, a powodem tego było ponoć lewicowe odchylenie tej
partii).
Działalność Dugina śledzę już od końca lat 90-tych. Kilkakrotnie udało mi się także z nim skontaktować na pośrednictwem Facebooka, lecz kontakt ten dość szybko uległ przerwaniu (nie z mojej winy). Dzięki dość szczegółowemu śledzeniu koncepcji i filozofii politycznej (a przede wszystkim geopolitycznej) Aleksandra Dugina, wyrobiłem sobie dość dobre przekonanie na temat nie tylko jego politycznych celów (bo o nich mówi dość jawnie), ale przede wszystkim etapów działań, które miałyby te cele zrealizować. Znam jego sposób myślenia (choć oczywiście nie siedzę w jego głowie) i uważam go za człowieka bardzo niebezpiecznego, którego koncepcje (jeśli
zostaną wprowadzone w życie), mogą naprawdę
"podpalić Europę", a być może nie tylko ten kontynent. A koncepcje te (jeśli się im dokładniej przyjrzeć), to jedno wielkie
barbarzyństwo, podlane wielkoruskim, słowianofilskim i
carsko-radziecko-mocarstwowym sosem. Jego ideą jest bowiem odnowienie rosyjskiego imperium w Europie i Azji, już nawet nie
tyle wzrost rosyjskiej mocarstwowości, ale właśnie powstanie IMPERIUM!
Twierdzi konsekwentnie że.:
"Rosja musi panować nad innymi ludami, bo
inaczej jej państwowość straci sens". Najciekawsze dla nas, są jego
poglądy dotyczące Polski i państw naszego regionu: "Rosja w
swoim geopolitycznym oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest
zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej
formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem
Ukrainy. Nie dlatego, że nie lubimy Polaków czy Ukraińców, ale dlatego,
że takie są prawa geografii sakralnej i geopolityk (...) Polska znajduje
się w tragicznej sytuacji geopolitycznej (...) Nasza oferta jest jednak
lepsza, ponieważ przy nas będziecie mogli przynajmniej rozwijać i
realizować swoją słowiańską tożsamość (...) Nie ma miejsca dla krajów leżących pośrodku.
O Polsce już mówiłem. A Niemcy? Co mogą zrobić Niemcy? Przecież to kraj
okupowany. Niemcy zaprzepaścili swoją szansę podczas wojny. Trzeba było
razem z nami walczyć przeciwko Anglii, obrócić pakt Ribbentrop-Mołotow
na Zachód, a wtedy Hitler-Stalin forever. Dziś, zamiast po angielsku,
wszędzie by mówiono po rosyjsku i niemiecku. Niemcy nie poszli na to i
przegrali. Teraz panuje tam okupacja amerykańska i taki "zamordyzm", że
nawet ust nie można otworzyć. Mam jednak nadzieję, że Niemcy otrząsną
się z tego stanu i wcześniej czy później zrzucą zależność. Jestem
przekonany, że we wspólnym eurazjatyckim domu znajdzie się miejsce i dla
Niemców, i dla Polaków, i dla Francuzów, i dla Włochów. My Rosjanie
narzucimy całej Eurazji jedynie barbarzyński, sakralny stosunek do
życia, a jak się on będzie przejawiał w przypadku konkretnej nacji, to
zależeć będzie od własnych predyspozycji narodowych. Polaków widzę np.
jako obrońców słowiańskiego rasizmu. Element słowiański zawsze rozsadza
ramy indywidualizmu, dąży do wspólnotowości.(...) Zachód to martwa
ziemia. Odżyje dopiero, kiedy zasiedlą go Kozacy, Tadżycy, Kazachowie.
Oni przyniosą z sobą życie.
Ciekawe prawda? Dugin konsekwentnie zwalcza także katolicyzm i dąży do narzucenia "opanowanym
przez Rosję" ludom (i nie chodzi tutaj tylko o ludy Europy Środkowo-Wschodniej, ale całego ogromnego kontynentu, od Kamczatki do Atlantyku i Morza Śródziemnego), albo prawosławia, albo mistycyzmu, albo powrotu do
słowiańskiego pogaństwa: "Sytuacja Polski jest sytuacją graniczną.
Ona nie może zjednoczyć się ze światem wschodnim religijnie, a z
zachodnim etnicznie (...) Polska nie może w pełni zrealizować swej
eurazjatycko-słowiańskiej istoty, gdyż przeszkadza jej w tym katolicyzm,
ani swej zachodnioeuropejskiej tożsamości, gdyż przeszkadza jej własna
słowiańskość, tzn. język, zwyczaje, archetypy, klimat miejsc itd. Na
skutek tej dwoistości, tej graniczności sytuacji Polska zawsze pada
ofiarą trzeciej siły, tak jak dziś mondializmu czy atlantyzmu. To
położenie na granicy między Rosją a Niemcami sprawia, że zawsze w
historii będzie występował problem rozbiorów Polski między Wschód i
Zachód (...) Myślę, że to, co najlepsze w polskiej historii, to tradycja
żydowska w małych miasteczkach wschodniej Polski. Właściwie interesuje
mnie w Polsce wszystko, co było antykatolickie: polska masoneria i
okultyści, Jan Potocki i Hoene-Wroński, Mienżyński i Dzierżyński ... Oni
wszyscy wybrali drogę eurazjatycką".
To jedynie "garść" poglądów tego człowieka, którego koncepcje mogą stać
się zarzewiem wybuchu kolejnej wojny w Europie. Nim jednak przejdę bezpośrednio do politycznej koncepcji Aleksandra Dugina (i wpływu jaki ma
ona na dzisiejszą politykę zagraniczną Federacji Rosyjskiej, oraz doktrynę państwa
rosyjskiego), najpierw zaprezentuję poglądy jednego z jego głównych
mentorów (jeśli nie najważniejszego z geopolitycznych nauczycieli Dugina). Mam tu oczywiście na myśli - Mikołaja
Danilewskiego. Ale, jeszcze wcześniej pragnę zaprezentować wywiad, jakiego udzielił Dugin w marcu 2013 r. (więc stosunkowo niedawno), niemieckiemu dziennikarzowi (naczelnemu redaktorowi) miesięcznika "Zuerst" Manuelowi Ochsenreiterowi. Oto on:
"Manuel Ochsenreiter: Panie
Profesorze, świat stoi teraz w Syrii przed największym kryzysem
międzynarodowym od czasu upadku Bloku Wschodniego w 1989/90. Waszyngton i
Moskwa znalazły się w pośredniej konfrontacji na syryjskiej ziemi. Czy
jest to nowa sytuacja?
Aleksandr Dugin: Musimy
patrzeć na walkę o władzę geopolityczną jako stary konflikt pomiędzy
siłami lądu reprezentowanymi przez Rosję i siłami morza reprezentowanymi
przez USA i jego partnerów z NATO. Nie jest to nowy fenomen; jest to
kontynuacja starej geopolitycznej i geostrategicznej walki. Lata 90-te
były czasem wielkiej porażki sił lądu reprezentowanych przez ZSRR.
Michaił Gorbaczow odmówił kontynuacji tej walki. Był to rodzaj zdrady i
rezygnacji w obliczu świata jednobiegunowego. Ale z prezydentem
Władimirem Putinem po roku 2000 nadeszła reaktywacja geopolitycznej
tożsamości Rosji jako siły lądu.
Jak rozpoczęła się ta reaktywacja?
Zaczęła się wraz z drugą wojną czeczeńską
(1999-2009). Rosja w tym czasie była pod presją czeczeńskich ataków
terrorystycznych i możliwego oddzielenia się północnego Kaukazu. Putin
musiał uświadomić sobie, że cały Zachód, USA i Unia Europejska stanęły
po stronie czeczeńskich separatystów i muzułmańskich terrorystów
walczących przeciw rosyjskiej armii. To jest ten sam scenariusz, który
widzimy dziś w Syrii lub wczoraj w Libii. Zachód dał wsparcie
czeczeńskiej partyzantce, i to był moment objawienia nowego konfliktu
pomiędzy siłami lądu i morza. Z Putinem, siły lądu potwierdziły swoją
istotę. Drugim momentem objawienia był sierpień 2008 roku, gdy gruziński
pro-zachodni reżim Sakaszwilego zaatakował Cchinwali w Południowej
Osetii. Wojna pomiędzy Rosją i Gruzją była drugim momentem objawienia.
Syryjski kryzys jest trzecim takim momentem?
Dokładnie. Być może jest też ostatecznym,
ponieważ teraz wszystko jest na szali. Jeżeli Waszyngton nie
interweniuje i zaakceptuje pozycję Rosji i Chin, to byłby koniec USA
jako pewnego rodzaju kandydata o wyjątkowej superpotędze. To jest powód,
dlaczego myślę, że Obama posunie się daleko w Syrii. Ale jeżeli Rosja
odsunie się na bok i zaakceptuje amerykańską interwencję, i jeżeli Rosja
ostatecznie zdradzi Baszara al-Assada, będzie to natychmiastowo
poważnym ciosem w rosyjską tożsamość polityczną. To będzie znaczyło
wielką porażkę siły lądu. Po tym nastąpiłby atak na Iran, i także na
północny Kaukaz. Pośród ugrupowań separatystów w północnym Kaukazie
znajduje się wiele osób, które są wspierane przez anglosaskie,
izraelskie i saudyjskie siły. Jeżeli Syria upadnie, natychmiastowo
rozpoczną wojnę w Rosji, naszym kraju. Oznacza to: Putin nie może
ustąpić; nie może opuścić Assada, ponieważ oznaczałoby to geopolityczne
samobójstwo Rosji. Być może jesteśmy teraz w jednym z największych
kryzysów współczesnej historii geopolitycznej.
Tak więc teraz dominujące potęgi światowe, USA i Rosja, toczą walkę o swoją przyszłą egzystencję …
W rzeczy samej. W tym momencie nie ma
innej możliwości. Nie możemy znaleźć kompromisu. W tej sytuacji nie ma
rozwiązania, które by zadowoliło obie strony. Znamy to z innych
konfliktów jak Armeńsko-Azerskiego czy Izraelsko-Palestyńskiego. Jest
niemożliwe znalezienie rozwiązania dla obu stron. Jesteśmy świadkami
teraz tego samego w Syrii, ale na większą skalę. Wojna jest jedynym
sposobem by powiedzieć ‚sprawdzam.
Dlaczego?
Musimy wyobrazić sobie ten konflikt jako
rodzaj gry karcianej, jako pokera. Gracze mają możliwość ukrycia swoich
atutów, mają możliwość różnych sztuczek psychologicznych, ale gdy
rozpoczyna się wojna wszystkie karty są w grze. Jesteśmy świadkami
momentu końca gry, zanim karty zostaną rzucone na stół. Jest to bardzo
poważny moment, ponieważ na szali jest miejsce potęgi światowej. Jeżeli
Ameryce się powiedzie, mogłaby sobie zapewnić na jakiś czas absolutnie
dominującą pozycję. Będzie to kontynuacja jednobiegunowości i
amerykańskiego globalnego liberalizmu. Jest to bardzo ważny moment
ponieważ do teraz USA nie mogły zapewnić sobie stabilnej dominacji, ale w
momencie wygrania wojny to nastąpi. Ale jeżeli Zachód przegra trzecią
bitwę (pierwszą była wojna czeczeńska, drugą wojna w Gruzji), byłby to
koniec USA i jego dominacji. Tak więc widzimy: ani USA ani Rosja nie
mogą w tej sytuacji zrezygnować. To zwyczajnie nie jest możliwe by obie
strony nie zareagowały.
Dlaczego amerykański prezydent
Barack Obama waha się z agresją na Syrię? Dlaczego apeluje o decyzję do
amerykańskiego kongresu? Dlaczego pyta o pozwolenie na atak, którego nie
potrzebuje?
Nie powinniśmy popełniać błędu i
rozpoczynać analizy psychologicznej Obamy. Główna wojna teraz toczy się
za kulisami. I ta wojna toczy się wokół Władimira Putina. Jest pod
wielką presją pro-amerykańskich, pro-izraelskich, liberalnych
funkcjonariuszy wokół niego. Starają się go przekonać by ustąpił.
Sytuacja w Rosji jest kompletnie inna od sytuacji w USA. Jeden człowiek,
Władimir Putin, i zdecydowana większość rosyjskiej populacji jest po
jednej stronie, a ludzie dookoła Putina są piątą kolumną Zachodu. To
oznacza, że Putin jest sam. Ma za sobą ludność, ale nie elity
polityczne. Tak więc zapytanie Obamy do kongresu jest rodzajem
oczekiwania. Próbują naciskać na Putina. Używają wszystkich swoich sieci
powiązań w rosyjskich elitach politycznych by wpłynąć na jego decyzje.
To jest niewidzialna wojna, która się teraz toczy.
Czy jest to nowy fenomen?
(śmiech) W żadnym razie! To współczesna
forma archaicznych plemion próbujących wpłynąć na wodza wroga przez
głośne dźwięki, płacze i bębny wojenne. Uderzają się w piersi próbując
wywołać strach we wrogu. Myślę, że próby USA wpłynięcia na Putina są
współczesną formą takiej psychologicznej wojny zanim zacznie się
prawdziwa bitwa. Administracja USA będzie próbowała wygrać tę wojnę bez
rosyjskiego przeciwnika na polu. Do tego muszą przekonać Putina by się
nie wtrącał. Mają ku temu wiele narzędzi.
Ale ponownie: co z pozycją Baracka Obamy?
Myślę, że te aspekty personalne po
stronie amerykańskiej są mniej istotne niż po stronie rosyjskiej. W
Rosji jedna osoba decyduje teraz o wojnie lub pokoju. W USA Obama jest
rodzajem biurokratycznego zarządcy. Obama jest dużo bardziej
przewidywalny. Nie działa we własnym imieniu; on zwyczajnie podąża za
środkiem linii amerykańskiej polityki zagranicznej. Musimy zdać sobie
sprawę, że Obama nie decyduje o niczym. Jest postacią systemu
politycznego, który podejmuje prawdziwie ważne decyzje. To elity
polityczne podejmują decyzje, Obama podąża za scenariuszem napisanym dla
niego. By powiedzieć to wyraźnie: Obama jest niczym, Putin jest
wszystkim.
Powiedział Pan, że Władimir Putin
ma większość społeczności po swojej stronie. Ale teraz jest czas
pokoju. Czy poparliby go także w trakcie wojny w Syrii?
To bardzo dobre pytanie. Przede
wszystkim, Putin straciłby dużo poparcia jeżeli nie zareagowałby na
zachodnią interwencję w Syrii. Jego pozycja byłaby osłabiona przez
odejście na bok. Ludzie, którzy wspierają Putina robią to ponieważ chcą
wspierać silnego przywódcę. Jeżeli nie zareaguje i ustąpi z powodu
nacisków USA, będzie oznaczało to w oczach większości społeczeństwa jako
osobistą porażkę Putina.Tak więc jak widzisz jest to znacznie bardziej
wojna Putina niż Obamy. Ale jeżeli interweniuje w Syrii natknie się na
dwa problemy: rosyjskie społeczeństwo chce silnej potęgi światowej, ale
nie jest gotowe płacić wydatki. Gdy skala tych kosztów stanie się jasna,
będzie to rodzaj szoku dla społeczeństwa. Drugi problem jest tym o czym
wcześniej mówiliśmy, że większość elit politycznych jest prozachodnia.
Natychmiastowo sprzeciwiliby się wojnie i rozpoczęli swoją propagandę
krytykując decyzje Putina. To mogłoby wywołać wewnętrzny kryzys. Myślę,
że Putin jest świadomy tych dwóch problemów.
Gdy mówi Pan, że Rosjanie mogą
być zaszokowani kosztami takiej wojny, czy nie istnieje
niebezpieczeństwo, że mogliby nie poprzeć Putina z tego powodu.
Myślę, że nie. Nasi ludzie są bardzo
bohaterscy. Spójrzmy wstecz historii. Nasi ludzie nigdzie nie byli
gotowi do wojny, ale gdy byli, wygrywali wojnę mimo kosztów i
poświęceń. Spójrzmy na wojny napoleońskie czy II wojnę światową. My
Rosjanie przegraliśmy wiele bitew, ale ostatecznie wygrywaliśmy tamte
wojny. Tak więc nigdy nie jesteśmy przygotowani, ale zawsze wygrywamy."
Chciałbym się tutaj jeszcze skupić na ostatnim zdaniu, wypowiedzianym przez pana
Dugina. Mianowicie na zakończenie wywiadu, miał on powiedzieć: "Nasi
ludzie są bardzo bohaterscy. Spójrzmy wstecz historii. Nasi ludzie
nigdzie nie byli gotowi do wojny, ale gdy byli, wygrywali wojnę mimo
kosztów i poświęceń. Spójrzmy na wojny napoleońskie czy II wojnę
światową/ My Rosjanie przegraliśmy wiele bitew, ale ostatecznie
wygrywaliśmy tamte wojny. Tak więc nigdy nie jesteśmy przygotowani, ale
zawsze wygrywamy". W żadnym razie nie przeczę tutaj bohaterstwu Rosjan, ale z tym "zawsze wygrywamy", to pan
się grubo myli panie Dugin. I nie mam na myśli jakiś odległych w czasie
przykładów rosyjskich klęsk, podam tylko jeden przykład, za to znamienny
i niezwykle waży. Mianowicie w całej swej 74-letniej historii, Związek
Sowiecki i Rosja Sowiecka nie przegrała żadnej wojny. Jakiekolwiek ataki
zawsze kończyły się dla Rosjan zwycięstwem (nie licząc wojny w
Afganistanie, która była dla Związku Sowieckiego czymś w rodzaju poligonu
doświadczalnego). Jedyną klęskę Sowiecka Rosja poniosła z rąk ... Polaków.
W 1920 r. daliśmy im takiego łupnia i sprawiliśmy taką młóckę, że
zwiewali gdzie pieprz rośnie nie oglądając się za siebie.
Benedykt Hertz tak pisał w swym wierszu:
"CUD NAD WISŁĄ, czyli polska młócka"
"ZAPĘDZIŁY SIĘ PSIE JUCHY POD SAMĄ WARSZAWĘ,
LECZ IM NASZE BRACTWO DAŁO GALANTĄ ODPRAWĘ
DALEJ, DO DZIEŁA!
JESZCZE, NIE ZGINĘŁA!
POKÓJ Z SOWIETAMI
SPISZEM BAGNETAMI"
PS: Wiem że pan tego nie przeczyta, panie Dugin, ale skoro zablokował mi pan możliwość komentowania pańskich poczynań na Facebooku, napiszę przynajmniej tutaj: Nie ma co się denerwować na kilka słów prawdy - nie zawsze zwyciężaliście, a idea euratlantycka nie ma na dłuższą metę prawa zaistnieć, byłaby ona bowiem dla narodów Europy, niczym ów pocałunek mongolskiego księcia na lodowej pustyni, tym bardziej że prócz atlantycyzmu i eurazjatyzmu istnieje jeszcze trzeci kierunek, który może, podobnie jak w 1920 r. pokrzyżować pańskie plany. Ten kierunek, to:
MIĘDZYMORZE!!!
Bez względu więc na pańskie przekonania i to co pan myśli o tej idei, napiszę raz jeszcze, to co spowodowało że przestał pan ze mną konwersować - Pan się więc myli, panie Dugin.
PS2: W kolejnym temacie przechodzę już bezpośrednio do samej ideologii Euazjatyckiej w wykonaniu mentora pana Dugina - Mikołaja Danilewskiego
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz