DZIEJE
STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI
OPOWIEDZIANE PRZEZ PRYZMAT
KOLEJNYCH POKOLEŃ AMERYKANÓW
JAMESTOWN
(Jak wyglądało tam życie 400 lat temu)
Cz. II
Pocahontas została uprowadzona i była przetrzymywana dopóty, dopóki jej ojciec, wódz Indian Powhatan nie zgodził się na pokój z osadnikami. Pokój został przypieczętowany oficjalnym małżeństwem Pocahontas z jednym z osadników z Jamestown, plantatorem tytoniu (tytoń będzie bardzo ważny w tej opowieści, gdyż w kolejnych latach osadnicy z Jamestown kupowali sobie żony, płacąc za nie właśnie tytoniem) Johnem Rolfe'm, do którego doszło w kwietniu roku 1614. A już w styczniu 1615 Pocahontas powiła syna - Thomasa Rolfe'a. Wielkim problemem dla kolonistów z Jamestown był brak w osadzie kobiet. Trudno też się dziwić że perspektywa wyjazdu do odległego i dzikiego kraju - a w zasadzie na inny kontynent - gdzie trzeba w ciężkich warunkach zaczynać życie od nowa, nie mogła być atrakcyjna dla żadnej kobiety. Co prawda pierwsze dwie kobiety zjawiły się w osadzie już w roku 1608 (czyli zaledwie rok po założeniu Jamestown), były to pani Forrest i jej służąca Anna Burras, ale o ich dalszych losach niewiele wiemy, choć przetrwały one wielki głód zimą 1609 r. Od tego czasu do osady przybywali jedynie mężczyźni, ku ogromnemu żalowi osadników. Na czele Kompanii Londyńskiej (która była głównym udziałowcem i pomysłodawcą założenia osady w Jamestown) stał w Londynie sir Thomas Smythe. Ale jego rządy nad firmą były kompletną klapą, osada nie przynosiła żadnych dochodów, a tylko generowała koszty (nic dziwnego że król Hiszpanii Filip III wstrzymywał się od planów ataku na Jamestown, gdyż informatorzy donosili mu że stan kolonistów jest opłakany i wkrótce wszyscy oni sami pozjadają się z głodu {a do przypadków kanibalizmu dochodziło już w trakcie wielkiego głodu w osadzie}, albo pomrą na choroby, albo też wybiją ich Indianie). Smythe niczego nie uczynił aby poprawić życie osadników, ale też i za bardzo nie wiedział jak to zrobić. Co prawda w roku 1612 wydano trzecią kartę, (poprzednie wydawano w latach 1606 i 1609) znacznie zwiększające uprawnienia rady osady. Rządzący realnie Jamestown Thomas Dale (realnie, gdyż mianowany gubernatorem Thomas West, baron De La Warr, odpłynął stąd już w marcu 1611 - o czym było w poprzedniej części - chociaż aż do swej śmierci w 1618 r. uważał się za pełnoprawnego gubernatora osady. Natomiast inny mianowany gubernator - Thomas Gates, praktycznie nie wtrącał się do zarządu osadą). Teraz zawarto co prawda pokój z Indianami Powhatan, ale wciąż brakowało w osadzie zarówno kobiet, jak i wykwalifikowanych rzemieślników.
Tymi drugimi byli bez wątpienia sami Polacy, których liczba zaczęła wzrastać, gdyż Smythe pod tym względem jednak się wykazał. Przed rokiem 1619 przybyły trzy duże transporty Polaków do Jamestown (w 1608, 1610 i 1616). To właśnie oni założyli pierwsze manufaktury w mieście, to oni wyrabiali szkło i mydło (szczególnie szkło było bardzo pożądane i mogło zadecydować o przetrwaniu osady, gdyż wykonywane przez Polaków m.in. szklane koraliki następnie sprzedawano Indianom w zamian za żywność). W 1610 r. do osady przybył polski lekarz - Laurencjusz Bohun (zginął w 1620 r. walcząc z Hiszpanami na jednym ze statków osadników z Jamestown). Mimo to Polacy nadal byli ludźmi drugiej kategorii, byli wręcz traktowani jako - w najlepszym przypadku - pracownicy sezonowi, którzy mieli podpisane kontrakt na kilka lat (z reguły na 10), ale i tak większość została tam później na stałe. Nie mieli prawa głosu, nie mogli uczestniczyć w składzie 13-osobowej rady miejskiej, natomiast całe życie przemysłowe jak i gospodarcze osady spoczywało w ich rękach i przez pierwsze 11 lat byli pogodzeni ze swym losem (jako że w umowie którą podpisali, stało jasno że nie mogą się zbuntować). W każdym razie w latach 1610 i 1616 przybyli nowi rzemieślnicy z Polski, o nazwiskach takich jak: Tomasz Miętus że Lwowa, Karol Źrenica, Ignacy Machowski, Jan Kulawy, Gwidon Stójka, Herman Kromka, Mateusz Gramza, Michał Korczewski, Eustachy Miciński, Włodzimierz Terlecki, Mikołaj Syryński i Jan Pargo. Przybył nawet pewien porucznik, wywodzący się z arystokratycznej rodziny Potockich, którego Anglicy nazywali "Puttocke" (tak jak dzisiaj w niemieckich mediach o Karolu Nawrockim można przeczytać że to jest Karol "Nawroki" 🤭). Ich praca była kluczowa dla przetrwania osady Jamestown i w jakiś czas potem pozostali osadnicy się o tym przekonali. Zresztą nie tylko manufaktury w osadzie były w rękach Polaków, również pierwsze studnie to właśnie oni tam wykopali. Potem studnie stały praktycznie przy każdym domu wbudowanym w Jamestown (w czasie przeprowadzanych wykopalisk archeologicznych latem 1934 r. w jednej ze studni w Jamestown znaleziono ludzką lewą nogę i lewą połowę miednicy). Większość domów w osadzie miała również szyby w oknach (również dzięki Polakom), choć nie wszyscy, im bowiem biedniejszy dom, tym mieszkańców nie było stać na taki luksus. Warto też powiedzieć gdzie w mieście wyrzucano śmieci, bo jakieś miejsce przecież musiało być, nie wszystko bowiem można było wrzucić do rzeki Jakuba. Otóż po prostu wykopywano w ziemi doły i tam wrzucano śmieci, ale takie Doły kopano przede wszystkim przy manufakturach jako miejsce składowania gruzu i gliny ceramicznej, ale podczas wykopalisk archeologicznych z roku 1955 znaleziono w takim dole również dobrze zachowany kordelas (broń ręczna, nieco podobna do szabli), rapier, a także potłuczone gliniane, ceramiczne i szklane naczynia.
1616 r. Pocahontas, John Rolfe' i ich synek Thomas udali się w podróż do Anglii, gdzie młoda indiańska dziewczyna była pokazywana jako przykład "cywilizowanego dzikusa". Ubrano ją w suknie i wzięła udział w maskaradzie, zorganizowanej przez króla Jakuba I w pałacu Whitehall. Jednak gdy zamierzali oni powrócić do Wirginii, Pocahontas nagle zmarła - marzec 1617 r. (nie są znane przyczyny i jej zgonu). Miała zaledwie 20, może 21 lat. Pozostawiła po sobie jednak syna Thomasa, który przeżył lat 65 i był wnukiem wodza plemienia Powhatan - Wahunsunakoka. Natomiast przewodniczący Kompanii Londyńskiej, sir Thomas Smythe starał się pobudzić rozwój osady Jamestown, ale nijak mu to nie wychodziło. Zdał sobie sprawę, że problem leży w zbiorowej własności gruntów, gdyż to co wspólne, jest tak naprawdę... niczyje. Postanowił więc zmienić wspólnotową formę własności na prywatną własność ziemską i ogłosił że każdy, kto przetransportuje do Jamestown choć jedną osobę więcej, otrzyma 50 akrów ziemi na własność. Niestety stary Smythe był utożsamiany z polityką kryzysu, głodu i porażek jakie odnotowali ci, którzy wyłożyli pieniądze na zorganizowanie osady w Jamestown. Dlatego też musiał zrobić miejsce młodszym i w 1618 r. zastąpił go sir Edwin Sandys. To właśnie on zaczął realnie wdrażać w życie prawo własności ziemi, opracowane w ostatnich miesiącach urzędowania Thomasa Smythe'a (notabene jak można było pomyśleć że wspólna własność jest lepsza od własności prywatnej? Przecież każdy człowiek jest tak zbudowany, że lubi mieć coś na własność, coś swojego, wtedy lepiej o to dba i bardziej się do tego przykłada. Natomiast jak coś jest wspólne, to tak naprawdę jest niczyje, czyli można to albo ukraść, albo też czerpać z tego do chwili, aż się nie zużyje). To również właśnie Sandys postanowił wreszcie rozwiązać problem braku kobiet w osadzie Jamestown. W 1619 r. osada Jamestown liczyła 1000 ludzi, (w tym ok. 50 Polaków) z czego kobiety były zaledwie dwie (przepraszam napisałem "kilkanaście" - pomyłka i mój błąd, daty mi się pomyliły 😉). Ten problem należało czym prędzej rozwiązać i temu zadaniu podjął się właśnie nowy przewodniczący Kompani Londyńskiej - Edwin Sandys. Wpadł bowiem na pomysł że każdy mężczyzna - który chce mieć narzeczoną, a następnie żonę - musi za nią zapłacić, a ponieważ jedynym cennym środkiem płatniczym dostępnym praktycznie wszystkim osadnikom w Jamestown był tytoń, dlatego też płacono tytoniem i stąd kobiety - które następnie przypłynęły do osady - nazywano "żonami tytoniowymi".
Koszt sprowadzenia sobie żony do osady wynosił na początku 120 funtów tytoniu, potem wzrósł do 150 funtów. Osadnicy swoje wymarzone partnerki poznawali listownie, pisząc listy (jeżeli umieli pisać, jeśli nie korzystano z pomocy skrybów, którzy za odpowiednią dopłatę mogli nieco podkoloryzować opis kandydata na przyszłego małżonka). Te listy następnie wysyłano do Anglii i tam - za sprawą rozwiniętej przez Sandys'a "akcji promocyjnej" - prezentowano je ewentualnym chętnym do podróży kandydatkom do ożenku. Aby namówić kobiety do podróży (często niebezpiecznej), Sandys zaproponował im nie tylko darmowy transport (za podróż płacili koloniści), ale również odzież i podstawowe sprzęty gospodarstwa domowego. Na miejscu mogły też sobie wybrać partnera jakiego chciały (choć w rzeczywistości ich wybór był bardzo ograniczony). W Anglii było wiele młodych kobiet które nie mogły liczyć na zbyt dobre zamążpójście, a co za tym idzie na lepsze życie, dlatego część z nich zdecydowała się na podróż do Nowego Świata. Nie wszystkie jednak były chętne do tak niebezpiecznej przygody, większość wolała pozostać w kraju i tutaj poszukać sobie męża. Ostatecznie zebrano więc grupę zaledwie 90 kobiet w wieku od 15 do 28 lat, które wiosną 1620 r. wyruszyły po nowe życie do Nowego Świata - Ameryki. Ale nie wyprzedzajmy faktów, bowiem w roku 1619 miały miejsce niezwykle ważne wydarzenia i to nie tylko dla samej osady, ale również dla przyszłych Stanów Zjednoczonych. Oto bowiem w kwietniu 1619 r. nowym gubernatorem Wirginii (a w zasadzie kolonii Jamestown) został sir George Yeardley (który zastąpił na tym stanowisku pełniącego ten urząd od 1617 r. Samuela Agrylla, który to zastąpił Thomasa Dale'a - sprawującego zarząd nad osadą od marca 1611 r.). To właśnie Yeardley 30 lipca 1619 r. zorganizował pierwsze zgromadzenie ustawodawcze mieszkańców Wirginii (Jamestown). Zgromadzenie złożone z gubernatora, 13 radnych i 22 wybranych "burgesów" (wybierano po dwóch kandydatów z 11 istniejących wówczas plantacji Jamestown) odbyło się oczywiście w tamtejszym kościele (pierwszy kościół w Jamestown zbudowano zaraz po założeniu osady w 1607 r. ale spłonął on już w roku następnym. Dopiero ten odbudowany kościół - nadal drewniany, na planie krzyżowym - był miejscem owego zgromadzenia. Notabene tak na marginesie, modlitwy odprawiano w Jamestown dwa razy dziennie: rano i wieczorem).
Tak więc gdy rozpoczęły się obrady pierwszego zgromadzenia Wirginii, okazało się że wśród zasiadających tam delegatów... nie było Polaków, których wszyscy uważali za zwykłych robotników, a tak naprawdę za wyrobników (chociaż już John Smith pisał w swych pamiętnikach że 30 polskich rzemieślników jest bardziej wartościowych niż 1000 angielskich dżentelmenów). Ci, po latach milczenia, wykonywania swojej pracy i nie wychylania się, wreszcie postanowili powiedzieć dość! Zatrzymali pracę wszystkich manufaktur, urządzając pierwszy w dziejach Stanów Zjednoczonych (a tak naprawdę całej Północnej i Południowej Ameryki) strajk. Trwał on tylko dwa dni, ale tak bardzo wystraszył kolonistów, że już 1 sierpnia zgodzili się oni dopuścić do zgromadzenia również polskich delegatów. Mało tego, stworzono wspólne, dwujęzyczne (polsko-angielskie szkoły) w których miano uczyć w tych dwóch językach. Polscy rzemieślnicy w Jamestown otrzymywali również pełne prawa kolonistów i od tej pory mieli być traktowani na równi z innymi. Powiem więcej, ze swymi umiejętnościami wysuwali się wręcz na nową elitę Jamestown. Ostatecznie tak się nie stanie, ale po kolei, do tego również dojdziemy cóż było tego przyczyną. Warto jeszcze powiedzieć o innym doniosłym (dla przyszłych Stanów Zjednoczonych) wydarzeniu, który miał miejsce w roku 1619, a mianowicie w sierpniu tego roku do jamestown przepłynął holenderski statek przywożąc na pokładzie 20 porwanych w Afryce murzyńskich niewolników. Koloniści zakupili ich do pracy i tym samym po raz pierwszy w dziejach angielskiej Ameryki niewolnictwo czarnoskórych Afrykanów stało się faktem. Latem 1620 r. do Jamestown przybył okręt z 90 pannami na pokładzie i koloniści mogli wreszcie wybrać sobie żony i rozpocząć normalne życie rodzinne. Jednocześnie już wówczas zaczęły tworzyć się większe i mniejsze majątki ziemskie. Więcej akrów (1500) otrzymywali przybyli do Jamestown urzędnicy, kupcy i skarbnicy, nieco mniej (500) lekarze i sekretarze, reszta zaś w zależności od tego jak wywiązała się z prawa Smythe/Sandys'a czyli tyle akrów, ile osób ściągnięto i przewieziono (na własny koszt) do kolonii.
"Wiesz skąd się wzięli murzyni w Ameryce? Handlarze niewolników przywieźli ich z Afryki. A myślisz że to takie proste wysiąść na plaży w Afryce, złapać w siatkę zwinnego, silnego murzyna i wywieźć go za ocean? Oczywiście że nie, udało im się to zrobić, ponieważ łapali tylko takich którzy albo Nie potrafili s********* przed siatką, albo też byli największymi głąbami w plemieniu i wódz sprzedawał ich za paczkę fajek bo i tak nie miałby z nich pożytku" 🤭
Jamestown wciąż się rozrastało, a to nie podobało się okolicznym Indianom Powhatan, tym bardziej że Pocahontas już nie żyła, nie było więc powodów aby utrzymywać pokój. Poza tym w roku 1618 zmarł wódz Wahunsunakok, a następcą został jego rodzony brat Opechankano. Nienawidził on kolonistów, gdyż niszczyli oni tereny łowieckie i stanowili realne zagrożenie dla plemienia, dlatego też przygotowywał się do wielkiego ataku, który miał być realnie eksterminacją wszystkich mieszkańców Jamestown. Taki atak spadł na osadę w marcu 1622 r. i był doprawdy podobny do trąby powietrznej, niszczącej wszystko na swej drodze. W każdym razie bezwzględnie był to największy atak, jaki do tej pory podjęli Indianie na tę osadę od chwili jej założenia, czyli od 15 lat.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz