Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 maja 2025

ZJEDNOCZENIE PRUS I INFLANT Z POLSKĄ - Cz. XXI

POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)





KONRAD I MAZOWIECKI 
Cz. XXI
(RETROSPEKCJA)




 Rok 863 to również czas drugiego buntu Karlomana - najstarszego syna Ludwika II "Niemca" - przeciwko swemu ojcu. Dążący do niepodzielnej władzy Karloman, chciał  pozbyć się ojca i nie tylko uniezależnić prowincję którą władał - czyli Karyntię (zwaną wówczas Karantanią), ale przede wszystkim zdobyć koronę Królestwa Franków Wschodnich. Ludwik II z ciężkim sercem ponownie musiał wyprawić się przeciwko swemu synowi. Karlomana zdradził i opuścił hrabia Gunakar, który otworzył jego ojcu drogę do Karyntii, poddając gród Schwarzafurt leżący przy przełęczy Semmering (uzyskał za to tytuł margrabiego), a to spowodowało że nieprzygotowany jeszcze do walki Karloman musiał ponownie przed ojcem kapitulować. Ponownie złożył więc przysięgę wierności, le cz tym razem ojciec był bardziej czujny i umieścił go w areszcie domowym w Ratyzbonie (skąd wkrótce potem ucieknie i... wznieci trzeci bunt 🤭). Drugi zaś syn Ludwika "Niemca" Ludwik III zwany "Młodszym", na razie też dotrzymał ojcu wierności (zbuntuje się dopiero w 866 r.). W drugim buncie Karlomana również poparł go władca Wielkich Moraw - Rościsław I co ponownie zagrażało wschodniofrankijej dominacji na Wschodzie, ale okazało się że Morawianie wcale nie są najgorszą zmorą, z jaką mogli spotkać Frankowie. Oto bowiem w roku 863 po raz pierwszy w historii na Królestwo Franków Wschodnich (czyli ziemie dzisiejszych Niemiec) swój najazd skierowali Madziarzy. Jest to pierwszy poświadczony historycznie najazd tego przybyłego z Azji plemienia, które realnie osiądzie w Europie (na nizinie węgierskiej) dopiero w roku 896 (w Monarchii Austro-Węgierskiej, a raczej w samym Królestwie Węgier w roku 1896 obchodzono 1000-lecie węgierskiej bytności w Europie). Madziarzy zachowywali się niczym Hunowie, Normanowie a nawet Saraceni, niszczyli na swej drodze wszystko, co napotkali. Był to jednak dopiero przedsmak tego, co czeka Europę w pierwszej połowie X wieku, gdy węgierskie zagony dotrą do Italii i Burgundii (a nawet do północnej Hiszpanii i dopiero klęska w bitwie nad rzeką Lech w Bawarii {notabene skąd się wzięła lechicka nazwa rzeki w tamtym "germańskim" kraju 🤔}, położyła kres węgierskim najazdom i pozwoliła ucywilizować to plemię, które jako pierwsze - przed nami - stało się królestwem, gdyż już w roku 1001 {ponoć Węgrzy mieli ukraść koronę, która pierwotnie była przeznaczona przez papieża Sylwestra II dla Bolesława Chrobrego).




Problemów nie brakowało również bratu Ludwika "Niemca" Karolowi II "Łysemu". Najbardziej palącym z nich, była obecnie kwestia Normanów, osiadłych na wyspie Oissel, na Sekwanie. Nijak nie można było się ich stamtąd pozbyć, tym bardziej że spodobała im się praktyka wymuszania okupu w zamian za spokój i ułudę bezpieczeństwa. Jedyne do czego doprowadził Karol, to zabezpieczenie tego terenu na tyle, aby ataki Wikingów nie były zbyt dokuczliwe i nie rozlewały się zbyt daleko poza Sekwanę, przeto na południe od tej rzeki obroną regionu dowodził Robert Mocny - późniejszy założyciel rodu Robertyngów, którzy na krótko przejmą królewską władzę we Francji; na północy zaś obroną dowodził Baldwin "Żelazne Ramię" z Flandrii (choć jego ród wywodził się pierwotnie ze środkowej Nadrenii i Alzacji. W Królestwie Lotaryngii zaś Lotar II cierpiał z powodu wymuszonego (przez papieża Mikołaja I i poniekąd również swych stryjów Ludwika "Niemca" i Karola "Łysego") rozstania ze swą ukochaną Waldradą i ponownego przyjęcia na dwór swej małżonki Teutbergi. Już wkrótce jego miłość do nałożnicy (która urodziła mu syna z którego on chciał uczynić swego następcę) stanie się silniejsza niż papieski zakaz i ponownie przywoła ją do siebie, a oddali  Teutbergę, czym ponownie rozpęta małżeński konflikt (865 r.). W Królestwie Italii cesarz Ludwik II (zwany pogardliwie przez Hinkmara - arcybiskupa Reims i sojusznika Karola Łysego - "cesarzem Italii") kontynuuje swoją pracę objeżdżania królestwa i osobistego rozwiązywania spraw ludu. Dodatkowo miał on problem ze swoimi możnowładcami, a szczególnie z dążącym ku suwerenności księciem Benewentu Radelchisem (który tytułował się księciem Longobardów i był nadzieją tych wszystkich, którzy widzieli odrodzenie Italii w wypędzeniu stamtąd Franków). Aby osłabić władzę Benewentu, dzięki osobistej interwencji Ludwika II Italskiego jeszcze w 844 r. powstało księstwo Salerno, które zarówno w walce z Radelchisem jak i Saracenami z Bari, Brindisi i Tarentu, a także muzułmańskimi korsarzami z Sycylii, musiało orientować się właśnie na pomoc Ludwika. Podobnie jak rządzący Kapuą (leżącą w księstwie Benewentu) Gastaldowie (notabene starożytna Kapua, miasto w którym w 73 r. p.n.e. swe sławne powstanie wzniecił Spartakus, zostało całkowicie zniszczone przez Saracenów w roku 841 i ród Gastaldów odbudował nową Kapuę nad Volturno). Najwięcej jednak problemów sprawiają Saraceni z Bari (miasto to opanowali w roku 841, zaś Brindisi i Tarent w 840). Ich ciągłe wypady powodują, że tamtejsze klasztory są nieustannie grabione, albo muszą się opłacać muzułmanom. Pierwsza kampania zorganizowana przez Ludwika II przeciwko Bari w latach 851-852 zakończyła się fiaskiem, do drugiej dojdzie w roku 866, w czasie której cesarz wezwie pod swe sztandary wszystkich wolnych i zdolnych do noszenia broni mężczyzn w Italii. Ta kampania też nie przyniesie sukcesu, ale nieustanne walki trwające przez kolejne pięć lat, w roku 871 zaowocują zdobyciem Bari przez italskich chrześcijan.




W styczniu roku 863 w Królestwie Burgundii umiera prawie 18-letni najmłodszy syn Lotara I - Karol Prowansalski. Ten młody chłopak (cierpiący na epilepsję) nie tylko nie zdążył spłodzić potomstwa, ale również realnie nigdy nie rządził swym królestwem.
Czynił to w jego imieniu hrabia Girard, który był prawdziwe władcą Burgundii. W roku 861 ów były hrabia Paryża, a obecnie hrabia Vienne, pan Avallonu, Vézelay i Pothiéres zwyciężył pod Camarque Wikingów, którzy dotarli aż do Arles. Ów potężny możnowładca (żonaty z Bertą - córką Hugona Trwożliwego z rodu Eutychonidów) i mający oparcie w Rzymie u samego papieża Mikołaja, dąży do zjednoczenia Burgundii z Lotaryngią, tak, aby ponownie (jak za czasów Lotara I) połączyć ze sobą dolinę Rodanu i dolinę Renu, umożliwiając tym samym odrodzenie handlu w tym regionie. Jednak jego plany podporządkowania Burgundii Lotarowi II, wywołują sprzeciw cesarza Ludwika II Italskiego (który dotąd pomagał bratu w kwestii jego rozwodu z Teutbergą, a nawet rozpoczął marsz na Rzym - o którym pisałem w poprzedniej części). Ludwik bowiem również pragnie dostać swoją "działkę" po najmłodszym z braci. Ale oto pojawia się kolejny trzeci, konkurent w postaci Karola Łysego, który najeżdża Burgundię (863 r.) pragnąc przyłączyć ją do Królestwa Franków Zachodnich. Jego interwencja jednak kończy się fiaskiem (dociera tylko do Mačon) i musi zawrócić niczego nie zyskawszy. Wiedząc jednak że Burgundia może być teraz przedmiotem kolejnych wojennych zabiegów braci i stryjów zmarłego króla Karola, Girard postanawia rozwiązać tę sprawę raz na zawsze (oczywiście również z korzyścią dla siebie) i zaprasza obu braci na wielki zjazd do swego pałacu Mantaille, nieopodal Vienne. W wyniku tego spotkania (863 r.) Burgundia zostaje podzielona na dwie części: część zachodnia (z Lyonem, Vienne i Grenoble) przypada w udziale Lotarowi II a rządzi nią dalej Girard; część wschodnia zaś (Arles, Aix, Embrun) zostaje przyłączona do Królestwa Italii Ludwika II (jednak cesarz, tak bardzo pochłonięty sprawami swego królestwa, nigdy nie odwiedzi tych ziem, w zasadzie cały okres po roku 863 spędzając na południu Italii, gdzie organizuje albo obronę, albo też ataki na Saracenów z Bari Tarentu czy Brindisi).

Nadchodzi rok 864 i od razu wybucha wielki skandal związany z usuniętymi biskupami Kolonii i Trewiru - Guntara i Teutgauda (o których pisałem w poprzedniej części). Oto bowiem oni (wraz z również wyrzuconym ze swego biskupstwa Hilduinem z Cambrai) nie zyskawszy nic na interwencji Ludwika II Italskiego w Rzymie, postanawiają sami wziąć sprawy w swoje ręce i przy akompaniamencie jawnych złorzeczeń na papieża Mikołaja I ("podstępny tyran") zebrawszy przy sobie grupę zbrojnych (a raczej wydaje się zwykłych rzeźmieszków) na grobie św. Piotra na Lateranie piszą ordynarny list do papieża, którego pierwsze słowa rozpoczynają od: "Słuchaj, panie papieżu, Mikołaju...!" Wywołują tym ogromny skandal, a ponieważ cały czas są w Rzymie, papież nakazuje ich aresztowanie. Oni jednak zabijają jednego ze strażników który przyszedł ich aresztować, a pozostałych zmuszają do złożenia broni, a następnie zasileni ich mieczami, uciekają z miasta. Od tej pory żyli jak wygnańcy i zbiedzy (choć oczywiście słali listy do królów - głównie Ludwika II Italskiego, w których prosili o wsparcie we własnej sprawie, lecz zawsze bezskutecznie) i zmarli też na wygnaniu w Italii (Teutgaud w 868 r. a Guntar w 871 r.). Na północy, w Bawarii zbiegły ze swego aresztu domowego w Ratyzbonie Karloman, ponownie wznieca trzeci już bunt przeciw swemu ojcu (861, 863, 864) -  Ludwikowi II "Niemcowi". Ponownie też kończy się on fiaskiem, ale po raz trzeci ojciec wybacza swemu wyrodnemu synowi. W tym samym czasie, w miejscowości Tulln nad Dunajem, dochodzi do spotkania Ludwika II "Niemca" z carem Bułgarów - Borysem I. Spotkanie to ma dwa cele. Pierwszym i najważniejszym jest zawiązanie sojuszu z Bułgarami w planowanej inwazji na państwo Wielkich Moraw Rościsława I; drugim celem zaś jest przygotowywana już przez duchowieństwo bawarskie misja chrystianizacji Bułgarii. Wielka ofensywa Ludwika II przeciwko Morawianom, rusza w sierpniu 864 r. właśnie z obozu pod miastem Tulln (jest to bowiem obszar na którym znajdują się  dawne rzymskie drogi, ułatwiające szybki przemarsz wojsk). Celem tej inwazji był podbój Wielkich Moraw i zamiana tego słowiańskiego kraju we frankijską marchię. Uderzenie następowało od południowego-wschodu, ale Rościsław nie zdecydował się na przyjęcie walnej bitwy i wycofał się do twierdzy Devin (koło Bratysławy), gdzie został oblężony i gdzie musiał przyjąć warunki Ludwika II. Wielkie Morawy ponownie więc stawały się wasalem Cesarstwa, a książę zobowiązywał się "wiernie dochować wierności królowi". Sukces Ludwika "Niemca" był jednak tak krótkotrwały, jak jego kampania. Po wycofaniu się wojsk frankijskich z Moraw, Rościsław ponownie zrzucił wszelką zależność od Franków. Dodatkowo w tym właśnie czasie na Morawy przybyło dwóch misjonarzy z Konstantynopola: Cyryl (Konstantyn) i Metody. A od tej właśnie chwili my również powracamy nad Bosfor.




Jak już wcześniej wspominałem w jednej z wcześniejszych części tej serii, Morawianie przyjęli chrzest od Franków Wschodnich w roku 831 (a konkretnie z Bawarii, ustanawiając jednocześnie podległość diecezjalną - a co za tym idzie również polityczną - arcybiskupstwu w Ratyzbonie), gdy biskup Reginhart miał ochrzcić "wszystkich Morawian". Przez lata jednak, w wyniku ciągłych niepokojów i jawnych wojen morawsko-frankońskich wzrastała wśród słowiańskiego ludu niechęć wobec duchowieństwa bawarskiego, które ostatecznie zostało usunięte z wielkich Moraw w latach 853-854. Do dziś jednak pokutuje przekonanie, że usunięcie kleru frankijskiego (głównie bawarskiego, ale silne są również wpływy Iro-Szkotów na chrystianizację Morawian,) i przyjęcie chrztu z Konstantynopola za przykładem ojców misjonarzy Cyryla i Metodego, związane było z niechęcią odprawiania przez duchownych frankijskich mszy świętej w języku starosłowiańskim. Nie jest to prawda i pisałem już o tym wcześniej, gdyż Frankowie w celu chrystianizacji Słowian (a głównie Morawian) założyli co najmniej trzy ośrodki misyjne w których uczono języka starosłowiańskiego i w tym właśnie języku odprawiano liturgię. Były to miejscowości: Tulln, Maria Saal i Mosaburg (w Tulln mieściła się również sławna biblioteka Madalwina, stanowiącą bazę wykładowczą dla działającej tam szkoły nauki języka starosłowiańskiego). Dlatego też twierdzenie że Morawianie nie mogli odprawiać mszy w swem własnym języku, tylko w języku staro-dolnoniemieckim, jest fałszywe. Dlatego też wypędzenie duchowieństwa frankijskiego z Wielkich Moraw i przyjęcie misjonarzy bizantyjskich, związane było przede wszystkim z polityką, czyli z niechęcią podporządkowania się zarówno arcybiskupstwu w Ratyzbonie jak i bezpośrednio królowi Ludwikowi II "Niemcowi". Zagrożenie ze strony Konstantynopola było niewielkie, dlatego też wybranie tamtej drogi misyjnej, chociaż Rościsław I szukał dróg porozumienia z Papiestwem już od roku 854/855, kiedy wysłano pierwsze morawskie poselstwo do Rzymu. Papież Mikołaj I jednak zwodził Morawian, niechcąc udzielić im jasnego wsparcia, lub też potępić za usunięcie frankijskiego kleru. Ostatnie poselstwo Rościsława przybyło do Rzymu w roku 861, potem stracono nadzieję na jakiekolwiek pozytywne rozwiązanie w tej kwestii.




W 863 r. na dwór cesarza Michała III w Konstantynopolu zjawiło się poselstwo Morawian, prosząc władcę Rzymian (mówiących po grecku 😉) o przysłanie im... i tutaj dokładnie nie wiadomo czy Rościsław prosił o przesłanie im "biskupa i nauczyciela", czy tylko z samego "nauczyciela" - gdyż opinie na ten temat są bardzo różne. Wydaje się jednak że to pierwsze, gdyż Rościsławowi bardziej zależało na przysłaniu osoby posiadającej wyższe święcenia duchowne, który byłby w stanie wyświęcić lokalnych kapłanów, którymi to możnaby było zastąpić duchownych z kraju Franków. Oczywiście warunkiem koniecznym była również znajomość języka słowiańskiego, aby mogli się swobodnie porozumiewać z wiernymi. Cesarz Michał jednak postanowił wysłać na Morawy nie biskupa, ale dwóch braci, którzy nie posiadali jeszcze święceń kapłańskich (Konstantyn był diakonem, a Metody mnichem). Pytanie dlaczego cesarz nie zdecydował się na wysłanie tam biskupa, wydaje się dosyć oczywiste - Morawy leżały daleko na północy, poza obrębem diecezjalnych wpływów Konstantynopola, natomiast bezpośrednio w sferze wpływów arcybiskupstwa bawarskiego, gdyby więc posłano tam biskupa, doszłoby do bezpośredniego zatargu nie tylko z duchowieństwem bawarskim, ale również z Rzymem. Natomiast wysłanie dwóch kleryków było najbardziej optymalną opcją, cesarz bowiem w każdej sytuacji umywał ręce, a jednocześnie zyskiwał na tym politycznie (Morawy wchodziły - choć nieoficjalnie a realnie - w obszar wpływów Konstantynopola). Ponieważ dodatkowo zarówno Konstantyn jak i Metody uzyskali poparcie papieża dla swej misji w kraju słowiańskim dzięki "odnalezieniu" na Chersonezie szczątków jednego z pierwszych papieży - św. Klemensa i wysłaniu ich do Rzymu, gdzie służyły za relikwie; przeto zgoda została udzielona i można było ruszać w daleką i niebezpieczną podróż. Obaj bracia misjonarze ruszyli w pierwszej połowie roku 864, a ich podróż trwała ok. 7 tygodni. Przebyli 1700 km na trasie Konstantynopol-Serdica-Nisz-Belgrad-Sirmium-Carnuntum. Tam też rozpoczęła się ich trzyletnia misja chrystianizacyjna, która przyniosła nadspodziewane efekty. Przez te trzy lata Konstantyn (zwany Cyrylem) i Metody wyświęcili więcej kapłanów spośród Słowian morawskich, niż duchowni bawarscy przez ponad 20 lat swej posługi kapłańskiej. Do tej sprawy jeszcze powrócimy, a tymczasem wróćmy do Konstantynopola.




O ile książę Rościsław Morawski wolał Bizantyjczyków od Franków, o tyle (panujący od 852 r.) car Bułgarów - Borys I wolał przyjąć chrześcijaństwo z Rzymu, a nie z Konstantynopola. Co prawda Borys jeszcze w 863 r wysłał poselstwo do Konstantynopola deklarując iż pragnie przyjąć stamtąd chrzest, pod warunkiem jednak, że zarówno patriarcha Focjusz jak i cesarz Michał zgodzą się na utworzenie niezależnej od Konstantynopola diecezji Kościoła bułgarskiego. Focjusz (który sprawował swój patriarchat od grudnia 858 r. wcześniej bowiem był człowiekiem świeckim, dlatego też na szybko, tuż przed Bożym Narodzeniem roku 858 musiał przyjąć wszystkie święcenia kapłańskie) co prawda wysłał do Pliski biskupa z misją nawracania Bułgarów na chrześcijaństwo, to jednak nie zgodził się na oddzielną metropolię diecezjalną. Car Borys podziękował więc mu za przybycie i nakazał wracać z powrotem, a sam wysłał poselstwo do Rzymu, do papieża Mikołaja, prosząc o przesyłanie misjonarzy, a jednocześnie o zgodę na autokefalię. Papież oczywiście zgodził się wysłać biskupów do Bułgarii, ale ze zgodą na utworzenie samodzielnej diecezji bułgarskiej wstrzymywał się. Trwało to kilka miesięcy i nadszedł rok 864, a do Bułgarii nie przybył jeszcze żaden biskup, ani mnich z Rzymu. Mimo to sam fakt zgody na wysłanie swego przedstawiciela przez papieża do Bułgarii, którą Konstantynopol bezpośrednio uważał za swoją strefę wpływów zarówno politycznych jak i misyjnych, wzbudził niezadowolenie w Konstantynopolu. Wspólnie cesarz i patriarcha postanowili więc przeprowadzić wielką demonstrację wojskową, która w przypadku niepowodzenia miała zakończyć się inwazją na Bułgarię, a ponieważ armia bizantyjska w tym właśnie okresie zaczęła ponownie przeżywać swoje odrodzenie, przeto nie były to jedynie czcze pogróżki. Dowodem tego była kampania roku 863, podczas której to emir Melitene - Omar (działając za zgodą i wiedzą kalifa al-Mustaina) przedsięwziął wielką inwazję na Anatolię. Pomocy udzieliły mu liczne formacje mnichów wojowników zwanych paulicjanami (o których już kiedyś pisałem w tym temacie) a którymi w tamtym czasie przewodził niejaki Karbeas. Był on niegdyś bizantyjskim oficerem, który jednak porzucił służbę w armii i zbiegł do Kalifatu po tym, jak na rozkaz cesarzowej Teodory (matki Michała III) rozpoczęto w roku 843 wielkie prześladowania heretyków (głównie paulicjan) zakończone wymordowaniem większości z nich (reszta uciekła na Wschód). Podczas tych rzezi zginął również ojciec Karbeasa, który był paulicjaninem. W Kalifacie (a raczej w emiracie Melitene) Karbeas napotkał dwa rozproszone siedliska paulicjan, złożone z mnichów wojowników - w Argaoun i Amarze. Szybko zdobył nad nimi kontrolę, a następnie wyprowadził ich w górę Eufratu, do miejscowości Tefrike - gdzie założono nową siedzibę Zakonu i wzniesiono potężną twierdzę. Emirowie Melitene pozwalali paulicjanom przebywać na swym terytorium, gdyż wykorzystywali ich podobnie jak mrówki mszyce, do ataków na Bizancjum. Karbeas miał też bardzo dobre stosunki z emiratem (mówiło się nawet, że potajemnie przeszedł na islam). W czasie inwazji na Anatolię z roku 863 paulicjanie byli jedną z kluczowych formacji armii emira Omara z Melitene.


CESARZOWA TEODORA



Inwazja ta rozpoczęła się nadzwyczaj dobrze dla muzułmanów. Spustoszyli oni tem Armeniakon - biorąc tam licznych jeńców, a następnie zdobyli potężną twierdzę, leżącą nad brzegami Morza Czarnego - Amisos. Następnie skierowali się dalej na zachód, ale na granicy temu Paflagonii, drogę zastąpiła im armia rzymska (bizantyjska) dowodzona przez Petronasa - stryja cesarza Michała III i młodszego brata realnie władającego wówczas Cesarstwem Bardasa. Tam właśnie, 3 września 863 r. w bitwie pod Lalakon w pobliżu Kastamonu, armia rzymska pokazała swoją odnowioną skuteczność bojową (po latach zastoju), zadając muzułmanom z emiratu Melitene i paulicjanom całkowitą klęskę. W bitwie polegli zarówno Karbeas jak i emir Omar, a Bizantyjczycy odzyskali wszystkie łupy i jeńców wcześniej pochwyconych (w tym oczywiście miasto Amisos). W bitwie tej poległo wielu mnichów wojowników paulicjan, a bitwa pod Lalakon jest punktem zwrotnym w dziejach Bizancjum, gdyż od tej chwili zaczyna się ich kontrofensywa we wszystkich kierunkach, zarówno przeciwko Kalifatowi, jak i Bułgarom, Słowianom czy Saracenom w Italii (swoją drogą jako ciekawostkę dodam, że gdy Bolesław I Chrobry zdobył Kijów w 1018 r. to wysłał list do cesarza bizantyjskiego Bazylego II Bułgarobójcy do Konstantynopola, w którym zapowiadał że jeśli cesarz nie złoży mu hołdu, to ruszy na Konstantynopol, zdobędzie miasto i sam koronuje się na cesarza). Bizantyjczycy przystąpili więc do ofensywy i wkroczyli na ziemie Kalifatu, gdzie w listopadzie tego samego 863 r. w bitwie pod Mayafaraqin rozbili armię muzułmańską dowodzoną przez Ali ibn-Jahię "Ormianina" (byłego chrześcijanina który przyjął islam) i Ostikana z Azerbejdżanu (a w zasadzie to z temu Armeniakon), którzy dostali się do niewoli, a następnie - wzorem dawnych rzymskich wodzów - szli w triumfalnym marszu Petronasa przez ulice Konstantynopola, a następnie z rozkazu cesarza Michała III zostali straceni.  Paulicjanie zaś wybrali sobie na nowego przywódcę Chryzocheirosa, który był równie zaprawionym w boju wojownikiem jak i wodzem. Po tej kampanii Kalifat został skutecznie spacyfikowany na przynajmniej kilka lat, dlatego też można było przeprowadzić demonstrację wojskową przeciwko Bułgarom na północy.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz