LEWACKA PROPAGANDA W WALCE O
"SZCZĘŚCIE LUDÓW MIAST I WSI"
Ten temat zamierzam poświęcić kwestii propagandy i cenzury (często autocenzury) w filmach i serialach, które albo już powstały, albo dopiero co wchodzą do kin. Temat ten jest niezwykle szeroki i doprawdy trudno jest przejść "z marszu" do suchego wymieniania filmów pod względem promocji określonej ("z góry słusznej" - jak twierdzili komuniści a za nimi dzisiejsi lewacy) wizji świata i człowieka. Dlatego pozwolę sobie poświęcić (być może trochę przydługawy) wstęp, wyjaśnieniu pewnych kwestii związanych z ideologią gender, feminizmem, opowiem także coś niecoś o historii filmu (mam tutaj na myśli historię cenzury światopoglądowej, czyli jak zmieniały się trendy i który z nich jest dziś obowiązującym). Przyznam się szczerze że niechętnie podejmuję się tego tematu, gdyż film zawsze chciałbym analizować pod względem zawartości artystycznej a nie ideologicznej, ale niestety - żyjemy w takich czasach, że pewnych sytuacji po prostu ominąć się już nie da. A czasy są o tyle ciekawe, że dziś już wcale nie trzeba żadnego odgórnie wyznaczonego urzędu cenzorskiego, który będzie nam mówił co należy, a co nie należy pisać. Taki urząd jest zbyteczny, ponieważ dziś już sami twórcy dokładnie wiedzą co należy usunąć lub co należy dodać do filmu bądź serialu, aby nie narazić się na jakiś ideologiczny zarzut, ze strony szermującej polityczną poprawnością (marksistowskiej) liberalnej lewicy.
Dziś już wszyscy wiedzą, że do gry komputerowej, której fabuła toczy się w średniowiecznych Czechach, należy dodać jakieś czarnoskóre postaci. I nie ma już żadnego znaczenia fakt, że jedyni czarnoskórzy, których w tym czasie można by było spotkać w husyckich Czechach - to byliby jacyś jeńcy, którzy (cudem) dostali się do husyckiej niewoli. Nie ma znaczenia że dodanie do gry, osadzonej w takich realiach historycznych czarnoskórych postaci, byłoby zaprzeczeniem historyczności jej fabuły - lewackich cenzorów to już nie interesuje - ma być i koniec. Inna kwestia to promocja rozbuchanego homoseksualizmu w najróżniejszych (głównie zachodnich) produkcjach filmowych. Dziś już nie wyjdzie żaden wielki, kasowy hit, w którym nie byłoby jakiegoś odniesienia do homoseksualizmu. Podobnie jest z feminizmem. Promuje się postawy, pokazujące ciapowatych mężczyzn, takich maminsynków którzy nic nie potrafią i niczego do związku nie wnoszą. Tacy mężczyźni oczywiście nie stanowią dla kobiety żadnego wyzwania, gdyż każda kobieta (każda!), chce się czuć kochana i bezpieczna w związku ze swym mężczyzną. Jeżeli zaś on nie potrafi jej tego zapewnić (bo na przykład myśli cały czas o sobie, lub ... sam potrzebuje opieki z jej strony), to wcześniej czy później ona go po prostu zostawi. Odejdzie. Bo jej do niczego nie potrzebne jest duże dziecko, maminsynek lub zapatrzony w siebie adonis, ona bowiem pragnie ciepła, miłości i oczywiście poczucia bezpieczeństwa (o tym pisałem już w innych tematach).
Mężczyzna, który nie stanowi dla kobiety wyzwania, który nie potrafi przemóc jej często prowokacyjnych gestów lub fochów, który nie potrafi nawet niekiedy przełożyć ją przez kolano i spuścić lanie na gołą pupę, nie jest w jej oczach godnym, by stać się ojcem jej dzieci. Jest bowiem takim ciamajdą, ciapciakiem, którym to ona musi się opiekować i którego to ona musi prowadzić za rączkę przez życie (oraz chuchać i dmuchać aby się przypadkiem duże dziecko nie przewróciło i nie zrobiło sobie jakiegoś kuku). A właśnie taki mamy obraz współczesnych mężczyzn, promowany w filmach, serialach, mediach a nawet w kolorowej prasie. Nic dziwnego że kobiety promuje się teraz na takie prawdziwe liderki, które (nie mając żadnego wsparcia w swoim mężczyźnie), same muszą się ze wszystkim zmagać. Po co im więc facet? Aby go niańczyć? To już lepiej związać się z ... drugą silną kobietą - prawda? I taki też jest medialny przekaz (choć zdecydowanie główny nacisk postawiono na promocję męskiego homoseksualizmu). Oczywiście nie wszystkie kobiety to lesbijki, ale dla tych też można znaleźć coś ciekawego. Skoro twój mężczyzna jest zwykłym, pospolitym ciamajdą i ofiarą losu ... powitaj uchodźców. Zobacz jakie to są chłopy, jak dęby, a każdy płynie tutaj z potężnym i niewykorzystanym ładunkiem w swych lędźwiach. To są prawdziwi mężczyźni, a nie te błazny które was otaczają. I oto właśnie chodzi, aby kobiety tak myślały. I przyznać się muszę - jest to w jakiś sposób kierunek skuteczny, jeśli chodzi o kobiety.
Jakiś czas temu napisałem że uważam iż większość z tych (ponad 90 proc. kobiet wśród) witających przybywających do Europy "kardiochirurgów", kieruje się nie rozumem, a właśnie popędem seksualnym i chucią - czyli innymi słowy, na wspomnienie o "czarnych księciuniach Orientu", mają prawdziwy kisiel w majtkach. Dziś wychodzi na światło dzienne coraz więcej faktów, świadczących że miałem rację, dokonując tak niepopularnego zestawienia (i za co się mi oberwało na kilku forach). Otóż bowiem zarówno w Calais (jak i w innych obozach dla uchodźców), proceder oddawania się lewackich wolontariuszek i aktywistek "biednym uchodźcom", był powszechny (choć zamiatany pod dywan przez mainstreamowe media). Ukoronowaniem tego zaś jest afera romansowej z udziałem Brytyjki - Clare Moseley (założycielki fundacji "Care4Calais", zajmującej się pomocą dla uchodźców w tzw.: "Dżungli" w Calais), 46 -letniej żony i matki, oraz jej dwadzieścia lat młodszego tunezyjskiego kochanka (swoją drogą zauważyliście że ostatnio o tych Tunezyjczykach jakby się zrobiło głośniej? To przecież Tunezyjczyk rozjechał tirem spacerowiczów w Nicei, to Tunezyjczyk uczynił to samo w Berlinie - gdzie podjął z nim straceńczą, choć jak widać skuteczną walkę - polski kierowca Łukasz Urban, to Tunezyjczyk zamordował w Ełku 21-letniego Daniela i wreszcie teraz także Tunezyjczyk okazuje się głównym bohaterem tego ponurego, miłosnego dramatu) - Mohameda "Kimo" Bajjara (który, podając się za Syryjczyka, "uciekającego przed wojną", najpierw poślubił pewną - również starszą od siebie - Brytyjkę, którą w konsekwencji okradł na kilka tysięcy funtów. Dziś kobieta ... wystąpiła o rozwód).
KIMO I JEGO PIERWSZA WYBRANKA
Potem wdał się w gorący romans z panią Molesey, która tak zaangażowała się w pomoc "uchodźcom", że zapomniała o własnym mężu i dzieciach, którzy zostali w Anglii. Uczyniła go ona swym ochroniarzem i prywatnym asystentem. Cały czas dawała mu też duże sumy pieniędzy, które on ponoć wysyłał "biednej rodzinie w Afryce". Z czasem jednak kobieta nabrała podejrzeń i przestała mu dawać takie sumy, a wówczas on zaczął ją szantażować że ujawni ich romans i jej małżeństwo (mogła tu wiele stracić) przestanie istnieć. Zrozpaczona kobieta postanowiła sama o wszystkim publicznie opowiedzieć i prosić męża o wybaczenie za zdradę. Ale (ha-ha-ha), szybko okazało się jednak, że znów zaczęła myśleć nie głową a ... kisielem, który miała w majtkach. Po jakimś czasie znów wróciła do Kimo. Na razie ich związek trwa, ciekawe tylko jak długo. Jeśli pani Molesey przestanie płacić rachunki za Kimo i dawać mu pieniądze za nic nierobienie prócz "czyszczenia jej kanału", to pan Kimo może się zdenerwować i pani Molesey poważnie obić twarzyczkę. W końcu tam, skąd pochodzi to element jego kultury - jak wytłumaczyliby go wszyscy "postępowi" lewacy. Tak więc drogie zwolenniczki muzułmańskich nachodźców, jeśli was swędzi cipka na myśl o "czarnoskórych księciuniach" z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, to powiedzcie to oficjalnie, miast dorabiać do tego jakąś pomocową ideologię "biednym, uciekającym przed wojną uchodźcom".
CLARE MOLESEY
A WRACAJĄC DO TEMATU - CHCIAŁBYM ZACZĄĆ OD WYJAŚNIENIA POJĘCIA I CAŁEGO ZJAWISKA, JAKIM JEST IDEOLOGIA GENDER
GENDER
(Co to do cholery jest?)
Czym jest gender? W skrócie (w takim bardzo dużym skrócie) jest to po prostu płeć społeczna, kulturowa lub psychiczna, której pojęcie zostało wprowadzone by odróżnić ją od płci biologicznej (po angielsku - "sex"). Gender jest od początku do końca wymysłem lewackiej ideologii, nie ma też żadnego naturalnego uzasadnienia ani zakorzenienia. Gender bowiem ściśle wiąże się z feminizmem (szczególnie tym radykalnym) i jego postulaty, są jednocześnie wypadkową wcześniejszych postulatów feministek. Feminizm bowiem także jest dziełem lewackiej, komunistycznej myśli i jego głównym założeniem jest ciągła, wzajemna i nieustająca walka płci. Kobiety od wieków walczą z mężczyznami a mężczyźni z kobietami - cały czas walczą (przypomina mi się dawne stwierdzenie Drozdy jeszcze z lat 80-tych, w których opisywał on jak to milicja obywatelska, prokuratura, sanepid i inne urzędy, cały czas walczą o dobro obywatela - "Wy tu sobie siedzicie, a oni tam walczą ... tylko wroga na razie nie widać"). I tak samo jest właśnie z feminizmem - ciągła, nieustająca walka płci. Feminizm jest więc dziełem komunistycznym, dziełem zrodzonym w bolszewickich głowach, gdzie komunistyczne pojęcie "walki klas",zostaje zastąpione przez "walkę płci" (a w przypadku innego bolszewickiego tworu - nazizmu przez "walkę ras"). Zauważmy że feminizm tworzyli ludzie o przekonaniach lewicowych (jeśliby nie powiedzieć komunistycznych), tzw.: "pożyteczni idioci" Moskwy na Zachodzie (ewentualnie agenci, choć raczej stawiałbym na tych pierwszych, przy początkowym zainicjowaniu procesu przez tych drugich).
Już w 1884 r. przecież Fryderyk Engels pisał ("Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa"): "W historii za pierwszorzędny antagonizm należy uznawać antagonizm między kobietą i mężczyzną w monogamicznym małżeństwie, a za pierwszorzędny ucisk - ucisk kobiety przez mężczyznę". Tak się właśnie zaczęło. Zaczęto coraz silniej promować ideologię ucisku i męskiej przemocy wobec kobiet (tak jakby zapomniano że kobiety również stosują przemoc wobec mężczyzn - choć głównie jest to przemoc psychiczna). Wszystko zaś opierało się na całkowitym ateizmie (wiarę w Boga należało totalnie odrzucić, jako demotywującą i odciągającą "masy" od ich głównego celu - czyli permanentnej walki wszystkich ze wszystkimi). Należy też od razu dodać, że ogromny wpływ na twórczość Engelsa wywarł Karol Marks (którego on całe życie utrzymywał), a na Marksie znów gorący ideolog socjalizmu - Moses Hesse, którego ten poznał w 1841 r. Odtąd Marks stał się zagorzałym ateistą (czy tylko ateistą, istnieją bowiem przesłanki że pod wpływem Hesse'a zaczął on praktykować ... satanizm) i tak pisał o Bogu: "Tak więc Bóg wydarł mi moje wszystko, w nieszczęściach, ciosach losu. Te wszystkie jego światy rozwiały się bez nadziei powrotu. I nie zostaje mi nic od tej pory, jak tylko zemsta. Chcę sobie zbudować tron na wysokościach. Jego szczyt będzie lodowaty i gigantyczny. Jego wałem ochronnym będzie obłąkańczy strach, jako szczyt najczarniejszej agonii. A kto podniesie na ów tron swój zdrowy wzrok, odwróci się od niego blady i milczący jak śmierć. Wpadnie w pazury ślepej, dreszczem przejmującej śmiertelności, aby jego szczęście znalazło grób". Natomiast żona Marksa - Jenny von Westphalen, zwracała się do niego: "Najwyższy kapłanie i biskupie dusz". Inne pisma Marksa są też interesujące i zaprzeczają (według mnie) jego ateizmowi, a raczej sugerują iż był on wyznawcą szatana: "Tańczę taniec śmierci (...) Lecz ja mam siłę gnieść was moimi ramionami i miażdżyć was (ludzkość), z siłą huraganu, podczas gdy nam wspólnie otwiera się przepaść rozwarta w ciemnościach. Zatoniecie aż do głębin. A ja pójdę z wami śmiejąc się".
Następnie pałeczkę feminizmu podjęła Margaret Sanger (komunistka - aborterka - nazistka i zwolenniczka mordowania "podludzi"). Po niej zaś (nie)sławetna Simone de Beauvoir (autorka feministycznej biblii z 1949 r. - "Drugiej Płci", zagorzała komunistka), która zasłynęła chociażby tym stwierdzeniem: "Kobiety nie powinny mieć możliwości wyboru pozostania w domu i wychowywania dzieci, ponieważ gdyby taka możliwość naprawdę istniała, zbyt wiele kobiet skorzystałoby z niej". W tym jednym jej zdaniu (w którym powiedziała prawdę), zawarty jest cały bezsens ideologii feminizmu, bo skoro kobietom stwarza się warunki aby zmieniły dotychczasowe życie (często się je wręcz do tego namawia - m.in.: właśnie poprzez produkcje filmowe i seriale), aby zostawiły dom, dzieci, często męża i podjęły się jakiejś pracy, to jeśli tylko mają one wybór pozostać w domu i nie pracować - to z niego skorzystają (oczywiście nie wszystkie kobiety, ale z 90 proc. z pewnością). A jeśli tak jest, to znaczy że cała ta ideologia feministyczna nie jest warta funta kłaków. Kobiety wolą bowiem wybrać stabilizację i bezpieczeństwo w domowych pieleszach, niż niepewność i ciągłą walkę na rynku pracy. Dlatego nie wolno kobietom pozostawić takiej możliwości wyboru (zaznaczam - WYBORU, a nie odgórnego nakazu), gdyż w ogromnej większości skorzystają z tej właśnie opcji. I cała rewolucja, cała ta odgórnie pompowana walka płci i ciągły konflikt z mężczyznami - pójdzie się za przeproszeniem walić, tak jak w 1920 r. walić się poszła próba eksportowania komunizmu (leninowskiego) na Zachód Europy, gdy Marszałek Piłsudski i Wojsko Polskie wsadziło im ten ich "płomień rewolucji" tak głęboko w odbyt, że jeszcze dwadzieścia lat później nie mogli się z niego otrząsnąć.
Kobiety jednak w ideologii komunistycznej (czyli również feministycznej, bo należy pamiętać że ruch sufrażystek nie był tworzony przez komunistów i lewaków. Tam kobiety naprawdę walczyły o swoje prawa obywatelskie, i co ciekawe to organizacje sufrażystek, tworzyły kobiety po pierwsze bardzo religijne (w dużej mierze były to katoliczki), a po drugie związane z prawicą, a nie lewicą (nawet tą socjalistyczną). Bowiem (we Francji na przykład) to właśnie lewica sprzeciwiała się uzyskaniu przez kobiety praw politycznych aż do 1946 r. (a zauważcie jakie dziś jest przekłamanie w mediach i filmach, opowiadających o kobietach walczących o swoje wyborcze prawa). Czyli podsumujmy - pierwszy komunistą, który w swych założeniach chcąc przebudować świat od nowa, upatrywał największego wroga przede wszystkim w rodzinie, jako spoiwie łączącym przeszłość i przyszłość, jednoczącym ludzi i pozwalającym im działać dla wspólnego dobra własnego rodu - był Fryderyk Engels. Postulował on wyrwanie kobiety z domu ("spod władzy męża"), oraz likwidację ról społecznych, która miała się dokonać po zniszczeniu modelu rodziny. Kobiety miały więc być inaczej wychowywane, tak aby stworzyć nowego człowieka - marionetki wyobcowanej z własnej rodziny, z własnego narodu, z własnej społeczności, zdanej tylko na łaskę i niełaskę "architektów" tego nowego świata, która nie mając w niczym oparcia i zdana tylko na własne siły - byłaby doskonałym przykładem niewolnika komunistycznego Nowego Wspaniałego Świata.
Oczywiście nim Engels przedstawił swoje koncepcje w 1884 r. wcześniej czerpał on z badań innych naukowców (badających np. kultury pierwotne), lub teoretyków socjalizmu takich jak: Karol Darwin (autor: "O powstawaniu gatunków" z 1859r. , czyli teorii ewolucji, a w wolnym tłumaczeniu: "od glizdy do słonia", w którym postulował że człowiek to nic innego jak "rozumna małpa"), Johann Jakob Bachoffen (autor "Matriarchatu" z 1861 r. w którym twierdził że pierwsze cywilizacji na Ziemi były rządzone przez kobiety), Lewis Henry Morgan (autor: "Społeczeństwa pierwotnego" z 1877 r. w którym opisywał społeczności amerykańskich Indian), oraz August Bebel (autor: "Kobiety i socjalizmu" z 1879 r. w którym wykazywał zbieżność prymitywnego matriarchatu z socjalizmem). Prócz tego jednego "dzieła" Engelsa, w tym okresie nie ma innych podobnych autorów, którzy głosiliby konieczność likwidacji rodziny i wyrwania kobiety z "męskiej opresji". gdyż (jak już wspominałem), kobiety w tym czasie - sufrażystki - walczyły o uzyskanie praw wyborczych, a nie o ideologiczne rewolucje demolujące społeczeństwo. Mimo to wkrótce znalazły się i takie kobiety, które podniosły to "zatrute jabłko" Engelsa. Taką właśnie kontynuatorką była anarchistka - Emma Goldman (chciała zostać prostytutką, aby zdobyć środki na walkę rewolucyjną), która była gorącą zwolenniczką rozerwania rodziny jako takiej i utrzymywania jedynie przygodnych stosunków seksualnych, pozbawionych większego spoiwa uczuciowego.
Jej uczennicą została właśnie Margaret Sanger (która pod wpływem Goldman odmówiła swemu mężowi wypełniania obowiązków małżeńskich, a także przestała zajmować się dziećmi, oddając je innym osobom na wychowanie). Stała się zwolenniczką wolnego seksu, kontroli urodzeń, była też zagorzałą komunistką, rasistką (postulowała "likwidację" wszystkich ras podludzi"). W 1914 r. założyła miesięcznik "Zbuntowana kobieta" a od 1917 r. "Przegląd kontroli narodzin". W październiku 1916 r. założyła pierwszą w USA, nielegalną klinikę "kontroli narodzin" (Nowy Jork). W 1922 r. wydała książkę pt.: "Sworzeń cywilizacji", która mogłaby być poradnikiem naukowym dla niemieckich nazistów, bowiem opisywała tam co należy uczynić z "niższymi rasami" i jak najskuteczniej je "likwidować"). Była tak zdeterminowaną zwolenniczką upadku tradycyjnej rodziny, że postulowała wręcz ich fizyczną eksterminację, tak jak jej słowa na temat rodzin wielodzietnych: "Najbardziej miłosierną rzeczą, jaką duża rodzina może zrobić dla swych dzieci, to zabić je". Wkrótce zaczęła głosić konieczność aborcji na żądanie. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku wypowiadała się z entuzjazmem o polityce "jednego dziecka" w komunistycznych Chinach.
MARGARET SANGER
(KOBIETA KTÓRA MOGŁA UCZYĆ HITLERA
JAK "LIKWIDOWAĆ PODLUDZI")
Należy przypomnieć że ta polityka spowodowała ogromne tragedie dla wielu rodzin i masowe mordowanie dziewczynek, gdyż urodzenie chłopca bardziej się opłacało, jako że syn był w stanie zapewnić rodzicom na starość opiekę i utrzymanie, a córkę trzeba było wydać za mąż i ... jeszcze zapłacić panu młodemu że zechce ją wziąć. Dlatego też dochodziło do zabójstw noworodków płci żeńskiej po urodzeniu, lub - w czasach nam już współczesnych - gdy rodzice poznawali płeć dziecka, dokonywali aborcji w przypadku gdy miała się urodzić dziewczynka. Efekt? Efekt jest tak, że dziś w Chinach żyje aż ... 20 milionów mężczyzn, którzy nigdy nie będą mieli możliwości ożenienia się - no chyba że wybuchnie wojna i ruszą oni na podbój innych ziem, przy okazji gwałcąc i porywając tamtejsze kobiety. Notabene, już teraz część bogatszych Chińczyków sprowadza sobie kobiety z Korei Północnej, albo opłacając im ucieczkę z tego piekła, albo też chroniąc przed władzami i ... wykorzystując jak swoje prywatne niewolnice - zarówno do obowiązków domowych jak i seksu, gdyż deportowanie takich kobiet, a gdyby wpadły w ręce chińskich władz, musiałyby zostać deportowane do kraju - czekałaby ich potworna śmierć w obozach zagłady Korei Północnej. Wolą więc siedzieć cicho i służyć swym chińskim nowym panom jako ich niewolnice. Tak się właśnie dzieje, gdy człowiek próbuje w czymś zastąpić Boga i wprowadza swe chore, ideologiczne twory "Nowego Wspaniałego Świata".
W tym samym czasie po wybuchu rewolucji komunistycznej w Rosji w 1917 r. swoje stanowisko wobec płci, małżeństwa i "męskiej dominacji" przedstawiały takie kobiety jak: Klara Zetkin (niemiecka komunistka), postulująca kwestię wyzwolenia kobiety z "okowów małżeńskiej przemocy" i wolnego, niezobowiązującego seksu (Lenin traktował ją powierzchownie, a nawet ... wyśmiewał się z niej, mawiając: "Jesteście obrońcą dla Waszych towarzyszek i Waszej partii", choć podobała mu się koncepcja rozbicia rodziny, jako elementu poddania człowieka permanentnej kontroli państwa sowieckiego), oraz seks-komisarz (jak ją ironicznie nazywano) - Aleksandra Kołłontaj, która również była gorącą zwolenniczką wolnej miłości i rozbicia rodziny. Pisała na przykład: "Kobieta nie zaprzecza swojej "żeńskiej naturze", nie
odwraca się od życia i nie odrzuca ziemskich przyjemności, którymi
rzeczywistość z uśmiechem obdarza każdego, kto ich pożąda". Nieskrępowany, pozbawiony jednak głębszego uczucia seks, był podstawą jej działalności politycznej w Związku Sowieckim. W 1919 r. wydała książkę: "Nowa mentalność a klasa robotnicza", w której zdecydowanie opowiadała się na stanowisku wyzwolenia kobiety z dotychczasowych "więzów" i propagowanie przez nią wolnej miłości z wieloma partnerami. Opowiadała się także za legalizacją homoseksualizmu i nadaniem mu takich samych praw, jakie posiadają osoby heteroseksualne. I tak się stało w 1922 r. gdy nowy kodeks karny Związku Sowieckiego, całkowicie dekryminalizował homoseksualizm i uznawał go za coś naturalnego (ten kodeks pomagała tworzyć właśnie pani Aleksandra Kołłontaj). Lenin, choć nie protestował przeciwko tym zmianom, zalecał (a za jego przykładem inni), jednak nierozgłaszanie tego w społeczeństwie, aby "nie powodować zgorszenia w społeczeństwie sowieckim".
Aleksandra miała bardzo wysoką pozycję w systemie władzy sowieckiej w Rosji, począwszy już od listopada 1917 r. czyli od wybuchu Rewolucji. Miała też bardzo wielu kochanków (nawet ponoć wśród królów państw, do których oficjalnie przyjeżdżała). Stanęła na czele specjalnego ministerstwa do spraw kobiet, zwanego "Żenotdzieł" powołanego przez nią nieoficjalnie (z trzema innymi paniami - Nadieżdą Krupską i Inessą Armand) już 16 listopada 1918 r. a oficjalnie rozpoczął działalność we wrześniu 1919 r. I to właśnie dlatego że stanęła na czele tego ministerstwa, nazywano ją ironicznie seks-komisarzem. Jej pozycja zaczęła jednak słabnąć po śmierci Lenina 21 stycznia 1924 r. Stopniowo była izolowana od najważniejszych informacji i wpływu na władzę. Z początkiem 1930 r. Żentodzieł został zlikwidowany przez Stalina, a jakiekolwiek dalsze nawoływania do wolnej miłości mogły się skończyć do jego autora wywózką na daleką Syberię, do obozów nieludzkiej pracy, gdzie zdychało się (bo nawet nie umierało) głęboko pod ziemią w potwornym mrozie. Aleksandra od tej chwili zamilkła i przestała zajmować się polityką - to ocaliło jej życie. Zmarła w 1952 r. jako 80-letnia staruszka. Natomiast w grudniu 1933 r. homoseksualizm, po jedenastu latach ponownie stał się ściganym przez prawo sowieckie wynaturzeniem.
ALEKSANDRA KOŁŁONTAJ
Mimo to ani Goldman ani Sanger, ani Zetkin ani Kołłontaj nie pozostawiły po sobie (anty)dzieła, na miarę Engelsa - uczyniła to dopiero w 1949 r. Simone de Beauvoir swoja "Drugą płcią". Ona jednak opierała się nie tylko na ich doświadczeniu, ale również na doświadczeniach "Szkoły Frankfurckiej". To o czym mówił Engels, Goldman i Sanger, było w dużej mierze traktowane przez zachodnie społeczeństwa jako niegroźny, ale dziwny a nawet głupkowaty odchył od normy - nic poza tym - ot, po prostu, grupa dziwaków maja takie wybujałe wyobrażenie. Ale po wybuchu Rewolucji w Rosji i wdrożeniu tych ideologicznych założeń w jednym państwie, w którym zwyciężył komunizm (będącym jednocześnie czymś w rodzaju "szczura doświadczalnego" dla komunistów w innych krajach), zaczęto analizować wszelkie za i przeciw. To co się udało i to co się nie udało. Okazało się jednak że większość założeń pani Kołłątaj i skupionych wokół niej komunistów na temat płci i seksualności - po prostu się nie powiodła. Zresztą jak i cały ten komunizm, który miał zostać eksportowany na Zachód na bagnetach Armii Czerwonej, no ale ... ta cholerna Polska znów stanęła okoniem, znów przeszkodziła u "unowocześnieniu Europy i Europejczyków", we wprowadzeniu ideologicznych założeń, które dla ich autorów były jak najbardziej słuszne (bez względu na hektolitry krwi, które trzeba będzie przelać i stosy ciał z którymi trzeba będzie coś zrobić - bo przecież koncepcja "światłych" jest słuszna, tylko ludzie są na to za głupi, ludzie nie dorośli, ludzi więc należy się pozbyć). Polska, ta ciągła zawalidroga i przeszkoda "gruntownej przebudowy świata", znów przeszkodziła w eksporcie rewolucji do Europy Zachodniej. No cóż, należy więc zbudować komunizm na Zachodzie od podstaw (czerpiąc oczywiście wzorce z już przebytych doświadczeń). I tak właśnie zaczął się prawdziwy zachodnioeuropejski komunizm.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz