Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 stycznia 2017

DONALD TRUMP NOWYM PREZYDENTEM STANÓW ZJEDNOCZONYCH

GOD BLESS AMERICA





No i stało się - Donald Trump został zaprzysiężony jako 45-ty prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wiele osób stawia sobie jednak pytanie, czy to dobrze czy źle? No cóż, trudno przewidzieć jego polityczne ruchy, ale jedno już wiadomo na pewno - oto swą kandydaturą, zwycięstwem i nawet ceremonią zaprzysiężenia, spowodował potworny ból dupy u wszelkiej maści lewaków, anty-faszystów (czyli po prostu faszystów) i kryptokomunistów. Rozległ się potworny, rozpaczliwy okrzyk lewackiej bezsilności:




Was też to rozśmieszyło? Przyznam się szczerze że choć nie jestem człowiekiem złośliwym, to jednak w jakiś sposób czuję radość, patrząc na tych wszystkich anty-trumpowych idiotów. Trzeba mieć bowiem porządnie zrypany czerep, aby reagować w ten właśnie sposób. A co najśmieszniejsze, to ci ludzie uważają że są lepsi od innych (np. bardziej wykształceni, co oczywiście nie jest prawdą, bo wystarczy popatrzeć sobie na statystyki osób dobrze wykształconych, głosujących na Donalda Trumpa, a po drugie - pragnę przypomnieć że wykształcenie wcale nie jest tożsame z inteligencją, jak zapewne wielu dzisiejszych "młodych wykształconych lewaków z amerykańskich miast" sądzi), oraz bardziej "postępowi" (w takim znaczeniu że nie są rasistami, lub propagują homo-związki). Tylko że jak się przegląda facebookowe profile niektórych z tych anty-trumpowców, to wychodzi pełna paleta rasisty, ksenofoba a nawet są i tacy, którzy domagają się fizycznego zamordowania Trumpa i wiceprezydenta Mikea Pence'a. Czyli po prostu wśród tych tak zwanych tolerastów i bojowników o "wolność i demokrację", wychodzi cała prawda, która nie różni ich od ideowych prekursorów (o których pisałem w poprzednim temacie) - twórców ideologii komunistycznej, nazistowskiej, feministycznej, genderowej itd. itp. Oni są owszem "postępowi" i tolerancyjni, ale tylko w odniesieniu do osób ze swojego środowiska, natomiast przeciwnicy ich chorych pomysłów, są z góry traktowani jako śmiertelni wrogowie, znacznie gorsi od islamistów (o przepraszam - takie słowo w elementarzu lewaka nie istnieje - zatem miast islamista, powie on po prostu terrorysta), i napływowych muzułmańskich nachodźców z opuchniętymi jądrami, na których czeka ogromna część (lewackiej) kobiecej populacji (bo przecież ich koledzy w rurkach, koturnach czy innych elementach kobiecej garderoby, nie są dla nich nawet mężczyznami).


 

 Także ja się bawiłem wyśmienicie na inauguracji prezydenta Trumpa. Chciałbym też (jeśli oczywiście mogę) poradzić ludziom, którzy w sposób tak żywiołowy i nienawistny reagują na swojego nowego prezydenta, aby uświadomili sobie że czas lewackich eksperymentów socjotechnicznych właśnie dobiega końca. Nadchodzi nowa era dawno zapomnianego amerykańskiego progresywizmu, oczywiście nie będzie to taka sama polityka jak ta z czasów Johna Fitzgeralda Kennedy'ego czy jego poprzedników (począwszy od prezydenta Woodrowa Wilsona), ale czas komunistycznej (a raczej kryptokomunistycznej bo to jest komunizm ukryty, zawoalowany, który - co też należy pamiętać - nigdy nie był jednorodny. Istniał bowiem komunizm leninowski, stalinowski, luksemburgizm, feministyczny, spinellistyczny itd. Zdarzało się nawet że koncepcje ze sobą walczyły, ale zasada zawsze podostawała jedna - gruntowna przebudowa świata i człowieka i stworzenie "Nowego Wspaniałego Świata"), inżynierii społecznej właśnie dobiega końca (choć może w niektórych móżdżkach jeszcze tli się nadzieja, że "nie da się zatrzymać postępu". Otóż drodzy panowie i panie (a także ci, którzy nie wiecie kim właściwie jesteście) - to już się zaczęło i tego powstrzymać się nie da. Ten proces będzie już tylko narastał, bowiem ludzie wreszcie zobaczyli że coś mogą realnie zmienić, że ktoś wreszcie zacznie (przynajmniej) mówić o ich biedzie, wykluczeniu i upokorzeniach (lewactwo folguje sobie nazywając tych ludzi "white trash" - "białe śmieci", zapominając że lewica przecież zawsze stawała w obronie najbiedniejszych. Tylko że od ładnych kilkudziesięciu lat to już nie jest żadna lewica - to jest zwykłe, prymitywne lewactwo, zaszczepione w komunistycznej wylęgarni i przerzucone na amerykański czy zachodnioeuropejski grunt. Lewactwo zapomina że to właśnie głownie biali ciemiężeni ludzie, zmiatali we wszystkich wielkich rewolucjach swoich dotychczasowych panów). 


 

To co mnie naprawdę (lekko) niepokoi, to kwestia tzw.: "sojuszy ekstremów" - czyli czegoś, co jest majstersztykiem kremlowskich służb, w celu promocji własnej ideologii euroazjatyzmu. Zauważmy bowiem że w sytuacji totalnego wręcz opanowania polityki i mediów w krajach Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, przez lewicowo-liberalne lewactwo (bliskie komunizmowi spinello-luksemburgskiemu), siły konserwatywne, prawicowe i patriotyczne w tych państwach, zostały wyrzucone na margines. Cała Europa Zachodnia, USA, oraz (po rozszerzeniu Unii Europejskiej w 2004 r.) Europa Środkowa, zdominowane były albo przez partie lewicowe, albo liberalne (bardzo sobie bliskie co do ogólnie wyznaczonego celu i różniące się jedynie w detalach, głównie personalnych), które co kilka lat wzajemnie się zastępowały u władzy. Nie było możliwości realnej zmiany, bowiem totalna kontrola mediów przez mainstream, po prostu to uniemożliwiała. Media więc zaczęły mówić to, co władzy było na rękę, zupełnie ignorując potrzeby własnych obywateli. Wszelkie media (czy to elektroniczne czy papierowe), wydawane przez organizacje prawicowo-konserwatywne, były albo niszowe i trafiające do garstki czytelników, albo też w ogóle ich nie było. Była totalna kontrola informacyjna (z pewnym wentylem, dającym ujść rozbuchanym emocjom prawicy). 

I zauważcie co się stało? Nagle okazało się, że jedynym państwem w którym tradycja i konserwatyzm trzymają się mocno, w którym nie ma parad na wpółnagich zboczeńców (obcałowujących się wzajemnie po najróżniejszych częściach ciała i nazywających to "paradami równości" - "tolerancji" itd.), w którym przywódca tego kraju jasno opowiada się po stronie tradycji i przeciwko wszelkim lewackim eksperymentom - to jest właśnie Rosja. Rosja stała się więc ową opoką, wymarzonym przykładem do którego należy się odwoływać, aby skutecznie podjąć walkę z rodzimą ideologiczną lewicową ekstremą. Piękne - prawda? Po prostu mistrzostwo świata, jak Kreml potrafił to wszystko przedstawić. Ale to jest właśnie "sojusz ekstremów" (mocno wspierany przez Dugina), gdzie najpierw zaraża się dane społeczeństwo własną choroba, przenosząc na jego terytorium sterowane przez siebie robactwo, aby stopniowo, lecz konsekwentnie zarażało namawiało społeczeństwa owych krajów do "postępu". A następnie, gdy ten "postęp" stanie się tak silny, że walka z lewacką chorobą będzie praktycznie niemożliwa bez jakiegoś wsparcia - powiemy wam: "Patrzcie, my jesteśmy zdrowi, u nas nie ma żadnego lewactwa, żadnych oznak owej choroby, która tak przeżarła wasze kraje. Bierzcie z nas przykład, słuchajcie nas - bo to my właśnie jesteśmy prawdziwymi konserwatystami, my jedynie potrafimy uwolnić was od tego, co was trapi.

Przekaz jest więc jasny - Rosja jest krajem konserwatywnym, stabilnym i spokojnym. Rosja jest więc naszą nauczycielką, pomoże nam w naszej walce, tu w kraju. A to jest najzwyklejsza ruska maskirowka (czyli sztuka wprowadzania w błąd, którą sowieckie a teraz rosyjskie służby opracowały do perfekcji), która ma za zadanie doprowadzić do nowej pieriekowki (czyli przemiany społeczeństw Zachodu, na nową, ruską modłę). Bowiem trzeba być doprawdy człowiekiem z małym rozumkiem, aby (w jakikolwiek sposób uznać) że dzisiejsza Rosja, Putin jego otoczenie, służby specjalne i elity, które od dziesięcioleci władają tym krajem, mają COKOLWIEK wspólnego z konserwatyzmem, demokracją czy prawicowością. Drodzy-Kochani, ci ludzie współtworzyli komunizm, ci ludzie wyrośli w rodzinach, w których komuniści w niezwykle krwawy sposób rozprawiali się ze swymi przeciwnikami (prawdziwymi patriotami) - ci ludzie dziś wmawiają Wam, że mają coś wspólnego z czymkolwiek co nie jest kolejną lewacką próbą przemiany świata - z tym tylko że teraz na trochę inną modłę, ale wciąż kontrolowaną przez ludzi z Kremla. 





Proszę Was, nie dajcie się złapać na ich lep. Dziś prawdziwy konserwatyzm MUSI opierać się na kilku podstawowych elementach. Po pierwsze całkowity i zdecydowany antykomunizm - całkowity i definitywny. Po drugie - odrzucenie ruskiego mesjanizmu typu duginowski neoeuroazjatyzm - Kochani, nic co przyszło z Rosji - NIC - nigdy nie przysłużyło się ani Polsce, ani Europie, ani tym bardziej Stanom Zjednoczonym. Ten kraj to patologiczny czyrak na mapie świata, z którym nie da się nic zrobić, póki wcześniej nie nastąpi jego usunięcie - rozbicie. Rosja MUSI ponownie zostać podzielona na szereg mniejszych państewek - tylko w ten sposób ocalimy Europę i Świat, od kolejnych maskirowek i pieriekowek z tamtej strony. Ale nie koniec na tym. Rozbite powinny zostać także Niemcy (pod przewodem Brandenburgii-Prus) - które ja uważam za Moskwicynów Zachodu. Niemcy (choć mam niemieckie korzenie, rodzinę i przyjaciół w tym kraju), wciąż pozostają dla mnie wielką zagadką. Naród ten zachowuje się bowiem jak jakieś nakręcane roboty, które zawsze działają na przekór wszystkiemu co logiczne. Rozpętali dwie wojny światowe aby zdobyć dominację na świecie, podczas gdy mogliby tę dominację powoli wykuwać siłą swej gospodarki, handlu i nawet kultury. Woleli jednak pójść na całość - rozpętać w dużej części świata nieprawdopodobne wręcz rzezie, w inię swych lewackich ideologii "walki ras". 

Efekt - nie tylko utracili dużą część swych dawnych granic, ale jeszcze stali się krajem podporządkowanym (jeśli ktoś myśli że BND - czyli niemiecki wywiad, który kieruje całym krajem wraz z mediami, nie jest całkowicie zależny od CIA - jeszcze tego lewackiego, stąd ataki na Trumpa z ust niemieckich polityków - jest "doprawdy, beztroskim i szczęśliwym człowiekiem", żyjącym we własnym świecie). Dziś zaś Niemcy przyjmują do siebie setki tysięcy nachodźców, ponownie całkowicie demolując (na rozkaz CIA i dawnej administracji Białego Domu) Europę. Tak więć zarówno Rosja jak i Niemcy powinny zostać rozbite na mniejsze państewka i powrócić do dawnych tradycji kształtowania muzyki i kultury - bowiem Niemcy zjednoczone głupieją (a zjednoczona Rosja - stanowi ogromne niebezpieczeństwo zarówno dla świata, jak i siebie samej). Mógłbym jeszcze trochę napisać, zarówno o niemieckim uzależnieniu od USA, jak i o środkach kontroli i manipulacji jakie stosuje rosyjska agentura w państwach Europy i Stanach Zjednoczonych (sam fakt że pojawiły się pogłoski o tym że Rosjanie "maczali palce" w amerykańskich wyborach prezydenckich - powinien dać sporo do myślenia), ale nie jest to temat na dzisiejszy post. 

Dziś jest wielki dzień prezydenta Donalda Trumpa i jego małżonki w pięknej białej kreacji. Mogę więc na zakończenie napisać tylko tyle - GOD BLESS AMERICA! Obódż w Nas wszystkich znów takie nadzieje, jakie rozbudzały wojska gen. Pattona, który chciał wyzwolić całą Europę zarówno z rąk "tego skurwysyna-tapeciarza Hitlera", jak i owych "Hunów", których zamierzał odepchnąć z powrotem pod Moskwę "gdzie ich miejsce". Tysiące walczących z komuną w konspiracji żołnierzy polskich (i nie tylko), czekało amerykańskich czołgów Pattona, niczym życiodajnej wody, dzięki której użyźnić można pola. 










Tak się jednak wówczas nie stało. Patton został zabity przez Sowietów (przy wsparciu Amerykanów, którzy wówczas myśleli że zrobią z Ruskimi "deal na wieczność i "America-Russia forever"). Szybko jednak okazało się że Stalin skutecznie rozgrywał amerykańską administrację tego umysłowego kalekę Roosevelta - również zadeklarowanego zwolennika komunizmu - i wkrótce Amerykanie musieli ginąć na polach wielu innych wojen, z których największe i najważniejsze toczyły się w Korei i Wietnamie. Dziś (miejmy nadzieję - a jak wiadomo nadzieja umiera ostatnia), Donald Trump ponownie rozbudził te nadzieje. Niech więc Ameryka powróci do swych chrześcijańskich, patriotycznych i konserwatywnych wartości i wciąż przewodzi Wolnemu Światu.



 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz